Tak wysoka stawka podatkowa - na która składa się 50-proc. podatek oraz dodatkowe obciążenia socjalne dają w sumie ok. 75 proc. podatku - będzie obowiązywać dwa lata - zapłacą ją firmy, których pracownicy w 2013 i 2014 roku zarobili ponad milion euro.
Większość Francuzów popiera nowy podatek, nazywany przez rząd w Paryżu "solidarnościowym", mimo, iż większość najbogatszych obywateli przyjęło go z nieskrywaną niechęcią. Najbogatszy Francuz Bernard Arnault - właściciel m.in. grupy LVMH, wystąpił nawet o belgijskie obywatelstwo, ale ostatecznie - po medialnych doniesieniach i fali krytyki - wycofał wniosek. Na emigrację finansową zdecydował się natomiast aktor Gerard Depardieu, który już otrzymał obywatelstwo Rosji.
Niezadowoleni z nowego podatku byli także piłkarze francuskiej pierwszej ligi – wielu z nich zarabia ponad milion euro rocznie, z czego aż 10 w drużynie mistrza kraju - Paris Saint-Germain. Zawodnicy zagrozili nawet strajkiem. Tym bardziej, że pierwsza wersja ustawy podatkowej nakładała tak wysoki podatek na dochody osobiste milionerów. Wersja poprawiona i zaakceptowana przez Radę Konstytucyjną – zakłada opodatkowanie firm, w których milionerzy są zatrudnieni. Kwota podatku nie będzie mogła jednak przekroczyć 5 proc. obrotów danej firmy.
Prezydent François Hollande tłumaczył, że podatek nie jest żadną karą, po prostu najbogatsi muszą pomóc wyciągnąć kraj z kryzysu. Podwyżka podatku ma pomóc zmniejszyć deficyt budżetowy kraju. Jednak przedsiębiorcy krytykują ten sposób zasilania państwowej kasy i twierdzą, że jedynym efektem tak wysokiego podatku będzie „duszenie" gospodarki.