Ministrowie spraw zagranicznych UE spotkali się wczoraj w nadzwyczajnym trybie w Brukseli. UE oczywiście potępiła działania Rosji na Krymie. „Unia Europejska potępia gwałtowne naruszenie integralności terytorialnej Ukrainy poprzez wojskową agresję" – brzmi fragment przyjętego dokumentu.
Zdaniem Radosława Sikorskiego takie sformułowanie ma konsekwencje przewidziane prawem międzynarodowym. Polski minister uznał, że sytuacja jest poważna i mamy do czynienia z największym kryzysem w Europie od czasów wojny w byłej Jugosławii. Prawdopodobnie Unia będzie też chciała mediować, choć Berlin proponował, żeby tę rolę powierzyć OBWE. – Większość ministrów uznała, że powinna być to misja pod auspicjami UE – powiedział nieoficjalnie dyplomata jednego z państw UE.
Nie czas ?na najcięższe działa
Kryzys nie jest jednak jeszcze na tyle poważny, aby Unia zdecydowała się na wytoczenie najcięższych dział z arsenału swoich działań pozamilitarnych. Nie uzgodniła więc sankcji wobec Rosji. Skończyło się na warunkowych groźbach. W dokumencie końcowym znalazła się propozycja zamrożenia relacji z Rosją. – UE zawiesi dwustronne rozmowy z Rosją na temat liberalizacji wizowej i nowego porozumienia – brzmi fragment dokumentu. Ale nie od razu, Rosja ma jeszcze szansę wycofać się z agresywnych działań wobec Ukrainy.
Unia jest w trakcie negocjacji nowego strategicznego porozumienia z Rosją, które ma regulować relacje handlowe, przewiduje też zniesienie wiz. Była propozycja wstrzymania, choć akurat Polska nie była zwolennikiem blokowania rozmów wizowych.
W czasie dyskusji minister Radosław Sikorski był przeciwny, argumentując, że nie powinno się stosować instrumentów, które uderzą w zwykłych obywateli. – Moglibyśmy zablokować ruch bezwizowy z obwodem kaliningradzkim. Ale nie chcemy karać zwykłych Rosjan – powiedział potem dziennikarzom. Minister jest jednak przekonany, że jeśli Rosja nie wycofa swoich wojsk do koszar, to stosunki z nią zostaną zamrożone.