Filmowe bajki w odwrocie

Festiwal w Cannes. Rzeczywistość wdarła się na ekran. Życie pisze bardziej dramatyczne scenariusze od tych, które potrafią wymyślić nawet najsprawniejsi scenarzyści.

Aktualizacja: 25.05.2008 21:08 Publikacja: 25.05.2008 19:21

Sesja fotograficzna w Cannes. Przed obiektywami Ari Folman, autor i reżyser niezwykłego filmu animow

Sesja fotograficzna w Cannes. Przed obiektywami Ari Folman, autor i reżyser niezwykłego filmu animowanego „Walc z Bashirem”

Foto: Reuters

W najciekawszych filmach tegorocznego festiwalu świat odbijał się jak w lustrze. Artyści obserwują rzeczywistość podzieloną i miotaną konfliktami, ale przede wszystkim pokazują zwykłych ludzi, którym przyszło się zmierzyć z wojną, nędzą albo – jak często w zachodnich społeczeństwach – samotnością brakiem wiary.

Filmem, który zrobił w Cannes ogromne wrażenie, był izraelski "Walc z Bashirem" – animacja przypominająca wstrząsający dokument.

– Kiedyś się zorientowałem, że wyparłem z pamięci cały rozdział mojego życia – powiedział w Cannes reżyser Ari Folman, który na początku lat 80. brał udział w wojnie z Libanem. – Próbowałem zapełnić te białe plamy. Dla siebie, ale także dla moich dzieci, które się właśnie urodziły. Chciałem dojść do prawdy, by zabrzmiała dla nich jak ostrzeżenie.

"Walc z Bashirem" to film-katharsis. Bohater usiłuje odtworzyć wydarzenia wojenne – masakrę cywilnej ludności, w której brał udział. Odwiedza dawnych znajomych, tak samo kalekich psychicznie jak on. Człowiek, który przeszedł przez piekło, nie jest w stanie się od niego uwolnić. Wspomnienia go dogonią. Naturalistyczna kreska, jaką rysowany jest film, odtwarza życie z niebywałą dokładnością. W ubiegłym roku zachwyciła świat animacja Marjane Satrapi "Persepolis". Folman raz jeszcze udowadnia, jak ogromne możliwości kryje w sobie ten gatunek, który dawno już przestał być utożsamiany z dobranockami dla dzieci.

Pełnymi garściami czerpią z życia i inni twórcy. – Poznaliśmy kobietę, która dzięki fikcyjnemu małżeństwu chciała zyskać belgijskie obywatelstwo – powiedzieli mi bracia Jean-Pierre i Luc Dardenne'owie. Laureaci Złotych Palm za "Rosettę" i "Dziecko" z opowieści o Albance, której mafia załatwia ślub z narkomanem z Liege, zrobili piękny film o rodzącym się człowieczeństwie i sumieniu niepozwalającym pogodzić się z niegodziwością i zbrodnią.

O wierności podstawowym wartościom i ludzkiej solidarności opowiada też Brazylijczyk Walter Salles, wchodząc z kamerą w świat ubogich dzielnic Sao Paolo, gdzie jedyną drogą do wyrwania się z nędzy jest kariera piłkarska.

– 28 procent brazylijskich rodzin tworzą matki samotnie wychowujące dzieci – mówi mi Salles. – Przygotowując się do tego filmu, spędziliśmy razem z moją współpracowniczką Danielą Thomas dużo czasu w favelach, chodziliśmy na nabory, jakie organizują dla nastolatków kluby piłkarskie, rozmawialiśmy z kobietami o ich życiu.

Prawdą tchnie również argentyńska "Leonora". Pablo Trapero mówi, że wpadł na pomysł nakręcenia tego filmu, gdy przeczytał artykuł o dzieciach wychowywanych w więzieniu. Argentyńskie prawo zezwala im być z matkami do czwartego roku życia. Potem przeżywają podwójny szok – odłączenia od jedynej bliskiej osoby i zetknięcia się ze światem tak bardzo różnym od klaustrofobicznego, zamkniętego więzienia. W "Leonorze" Trapero wchodzi razem z ciężarną studentką do obrzydliwych, brudnych cel i pokazuje je z precyzją dokumentalisty.

Chińczyk Jia Zhangke nawet nie próbuje udawać, że proponuje widzom fabułę. W "24 City" filmuje "gadające głowy". Pięciu mężczyzn i trzy kobiety – robotnicy z zamkniętej fabryki – opowiadają o swoim życiu. Historie mężczyzn są autentyczne, kobiet wymyślone. Ale wszystko przypomina pasjonujący dokument, w którym odbijają się współczesne Chiny.

Większość prezentowanych w Cannes filmów opowiadała o zwykłych ludziach, z różnych powodów nie dających sobie rady z życiem. Oglądaliśmy obrazy zrealizowane za niewielkie pieniądze, nieepatujące rozmachem ani nazwiskami gwiazd. Równie skromnie wyglądały obrazy, których twórcy wchodzili w trudną sferę polityki. Włoski "Il divo" Paula Sorrentino – karykatura premiera Gulio Andreottiego – okazał się błyskotliwym, wnikliwym, choć piekielnie złośliwym portretem byłego premiera Włoch oskarżanego o współpracę z mafią.

Uwierzyli w siłę życia także twórcy hollywoodzcy. Steven Soderbergh nakręcił swojego "Che" dość powściągliwie. Niestety, pseudodokumentalna metoda nie uchroniła go od laurkowego portretu Guevary. Natomiast obronił się Clint Eastwood, w "Zamianie" wykorzystał autentyczną historię kidnapingu, jaka wydarzyła się w latach 20. XX wieku w Los Angeles. Policja znalazła dziecko, ale matka nie rozpoznała w chłopcu swego syna. Zaczęła się walka między nią a skorumpowanymi i nadużywającymi władzy policjantami, którzy oskarżyli kobietę o szaleństwo i zamknęli w zakładzie psychiatrycznym. Eastwood stworzył film po hollywoodzku perfekcyjny, ale naznaczony prawdą.

Twórcy wyraźnie przestali się wstydzić dokumentalnego podejścia do kina. Rejestrują na taśmie niepokoje świata i to, co dzieje się pomiędzy ludźmi. Przy takich osadzonych w rzeczywistości obrazach nowe filmy Wima Wendersa ("Palermo Shooting") czy Charliego Kaufmana ("Synecdoche, New York") wydawały się pretensjonalnymi i przekombinowanymi zgrzytami. Życie okazało się ciekawsze niż wyobraźnia twórców.

Ari Folman

Nosiłem się z zamiarem zrealizowania tego filmu od kilku lat. Początkowo myślałem o dokumencie nakręconym na wideo: opowieść o absurdzie wojny widzianej oczami młodego żołnierza. O mnie samym. Ale potem pomyślałem, że wyglądałoby to okropnie: facet w średnim wieku, który usiłuje odgrzewać swoją przeszłość... Nie miałem przecież nawet do dyspozycji żadnego materiału archiwalnego. Zrozumiałem, że powinienem zrealizować animację. Wojna jest tak surrealistyczna, a ludzka pamięć potrafi płatać figle. Dlatego poprosiłem ilustratorów, żeby pomogli mi odbyć tę podróż w czasie do zakamarków mej pamięci. „Walc z Bashirem" stał się dla mnie przeżyciem nie tylko arty-stycznym. To był rodzaj psychoterapii, bardzo mi potrzebnej.

W najciekawszych filmach tegorocznego festiwalu świat odbijał się jak w lustrze. Artyści obserwują rzeczywistość podzieloną i miotaną konfliktami, ale przede wszystkim pokazują zwykłych ludzi, którym przyszło się zmierzyć z wojną, nędzą albo – jak często w zachodnich społeczeństwach – samotnością brakiem wiary.

Filmem, który zrobił w Cannes ogromne wrażenie, był izraelski "Walc z Bashirem" – animacja przypominająca wstrząsający dokument.

Pozostało 93% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu