W „Boskim” portretował wieloletniego premiera Włoch Giulio Andreottiego, zaś w „Loro” – premiera-miliardera Silvio Berlusconiego. Teraz opowiada o ostatnich dniach urzędowania prezydenta Włoch, tym razem fikcyjnego. Tony Servillo wciela się w człowieka, który swoją funkcję pełni z godnością i mądrością. Przed odejściem na polityczną emeryturę Mariano De Santis ma jeszcze podjąć ogromnie ważną decyzję – na jego podpis czeka prawo do eutanazji. W ultrakatolickich Włoszech. Musi też rozważyć dwa wnioski o ułaskawienie ludzi, którzy popełnili zbrodnię morderstwa. Kobieta zabiła znęcającego się nad nią latami męża, mężczyzna – chorą na Alzheimera żonę.
A przecież jest jeszcze jego własne życie, z którym się rozlicza. Wielka miłość do żony, z której śmiercią nigdy nie mógł się pogodzić. To ogromne uczucie ma swoją zadrę – czterdzieści (!) lat temu żona go zdradziła i De Santis do dzisiaj nie wie z kim. Zdrada ukochanej kobiety nie przestaje go boleć. Są wreszcie dzieci. Syn, muzyk, z którym ojciec ma kontakty sporadyczne. I mieszkająca z nim córka, świetna prawniczka. To ona pilotuje prawo do eutanazji.
Najważniejsze pytania i Toni Servillo
„La Grazia” jest filmem całkowicie spełnionym. Ekran zapełniają różne postacie, a każda z nich, nawet epizodyczna, jest pełna i świetnie narysowana. Od wspaniałego czarnego papieża z dredami, który na spotkanie z prezydentem przyjeżdża na motorowerze, przez barwną postać wieloletniej przyjaciółki De Santisa, a na ochroniarzach polityka kończąc. Wszystko w tym filmie gra, a Sorrentino zadaje pytania o współczesne wartości, o władzę, o moralność, o relacje rodzinne i międzypokoleniowe. O miłość i pamięć. O przyjaźni i odpowiedzialności. Jednocześnie nie narzuca moralizatorskiego tonu. Więcej – w filmie dużo jest najwyższej próby humoru.
Wreszcie jest On: ulubiony aktor Paola Sorrentino – Toni Servillo. Wystąpił w siedmiu z dziesięciu filmów reżysera. Tu jako De Santis wnosi na ekran mądrość, ludzkie ułomności, niepokoje, wartości, którym chce pozostać wierny. Pyta, próbuje dojść do ładu ze sobą i światem wokół.
Wybitny, piękny film, bardzo potrzebny w trudnych czasach. Odpowiedź na nasze tęsknoty za lepszym, mądrzejszym, bardziej empatycznym światem. Film, który w czasie seansu wciąga, intryguje, zachwyca, a potem zostawia widza z ważnymi pytaniami. Czy nie taka właśnie powinna być rola sztuki?