Był pan przewodniczącym jury na zakończonym niedawno festiwalu BNP Paribas Warsaw SerialCon. Jak się mają polskie seriale?
Podczas naszych obrad bardzo interesowało mnie, co na ten temat powiedzą zagraniczni członkowie jury. Byli wśród nich świetni profesjonaliści: autor zdjęć do seriali „Mandalorian” czy „Westworld” Barry „Baz” Idoine, współtwórca kultowego programu „Z Archiwum X” Frank Spotnitz, producentka znanego serialu „Dr. Who” Susie Liggat, a także scenograf Richard Bullock i kostiumograf Edward Gibbon. I wszyscy naprawdę byli pod wrażeniem poziomu, jaki reprezentują nasze serie. Nie spodziewali się historii tak dobrze poprowadzonych, przypominających długie filmy fabularne. Mam zresztą wrażenie, że bardzo starannie została przygotowana selekcja konkursowych tytułów. Obejrzeliśmy seriale komediowe, jak choćby „Aniela” z brawurową rolą Małgorzaty Kożuchowskiej, były cykle dramatyczne, historyczne. Na tę różnorodność też zwrócili uwagę zagraniczni jurorzy. I co najważniejsze, oni znakomicie nasze opowieści rozumieli i odbierali.
A co było ważne dla pana?
Miałem pewne zaległości, więc z przyjemnością obejrzałem konkursowe propozycje. Czy mnie coś zaskoczyło? Nie, bo wiem, że nasza kinematografia utrzymuje ostatnio wysoki poziom. Ale chyba najważniejsze jest to, że historie, które pokazujemy, przestały być lokalne. Oczyściliśmy się z bagażu przeszłości. Pewne traumy przepracowaliśmy i nauczyliśmy się mówić do szerokiej widowni. Opowiadać na tyle uniwersalnie, że zagranicznym widzom nie trzeba tłumaczyć, o czym w tym wszystkim chodzi. Być może pewne niuanse ich omijają, ale i tak doskonale nasze filmy rozumieją i odbierają.
Powiedział pan, że zwycięzca festiwalu – wyprodukowany przez Netfliksa „Heweliusz” Jana Holoubka – jest dziełem kompletnym. Co pana tak zachwyciło?
No właśnie wszystko. Tam nie ma słabych punktów. „Heweliusz” jest znakomicie zrealizowany, wycyzelowany i dopięty dramaturgicznie, świetnie zagrany. Ma doskonałe zdjęcia i dźwięk, a scenografowie i kostiumografowie starannie odtworzyli na ekranie realia lat dziewięćdziesiątych. I wszystko trzyma widza w napięciu. Wykonaliśmy jako jury kilka eksperymentów. Na przykład włączaliśmy sobie fragmenty seriali i za każdym razem, gdy pojawiał się fragment z „Heweliusza”, chcieliśmy oglądać dalej. Wystarczyło kilka obrazków, kawałek dialogów. Ten serial po prostu wciąga widza.
Czytaj więcej
Druga edycja festiwalu NBP Paribas Warsaw SerialCon, na który przygotowano 110 pokazów w pięciu s...