„Erratum" Marka Lechkiego. To powrót do rodzinnego miasta, do młodości, wspomnień i zagubionych po drodze marzeń - pisze Barbara Hollender
Są takie chwile, kiedy życie nagle się zatrzymuje. Zwykle z powodu śmierci bliskiej osoby, choroby, wypadku. Coś takiego przydarzyło się bohaterowi „Erratum".
Michał ma trzydzieści kilka lat, żonę, syna idącego właśnie do pierwszej komunii, nieźle płatną pracę. I przeszłość, do której nie chce wracać. Po śmierci matki wyjechał z rodzinnego Szczecina na studia do Warszawy. Głównie po to, żeby uciec od ojca. Nie bardzo wiadomo, co się kiedyś między nimi stało, ale Michał nie kontaktował się z nim przez ponad dekadę. Wykreślił go z pamięci, jak całą swoją młodość: miasto, przyjaciół i marzenia o muzyce.
Zobacz galerię fotosów z filmu
Tuż przed komunią syna przyjeżdża jednak do Szczecina, by odebrać sprowadzony z zagranicy samochód szefa. To okazja do bezsensownej wizyty u ojca, dziś już obcego człowieka. Ale nocą, wyjeżdżając z miasta, Michał potrąci na szosie człowieka. Policja go nie oskarża. Starzec był bezdomny, miał we krwi 2 promile alkoholu, wtoczył się nagle pod koła. Michał oddaje auto do blacharza i zostaje w mieście. Dręczy go poczucie winy, próbuje dowiedzieć się, kim był człowiek, którego zabił w wypadku, chce odszukać jego bliskich. Przeżywa wstrząs, wchodząc w życie samotnego, opuszczonego mężczyzny.