Hollywoodem rządzą dziś księgowi

Tom Cruise i Val Kilmer nie dostaliby dziś roli w „Top Gun". Bo dziś wielkimi studiami filmowymi rządzą buchalterzy, którzy nie znają się na kinie – mówi Margery Simkin, legenda hollywoodzkiego castingu

Publikacja: 05.08.2012 09:20

Margery Simkin

Margery Simkin

Foto: Archiwum Off Plus Camera 2012

Tekst z magazynu "Sukces"

Andrzej Wajda mówi, że dobra obsada to 90 proc. sukcesu filmu.

Jak mogłabym się z????nim nie zgadzać! Dopasowywanie aktorów do ról to przecież moja praca.

Widzowie na ogół nie zdają sobie sprawy, że są ludzie, którzy zajmują się tym profesjonalnie. Tymczasem zaproponowanie obsady to wielomiesięczna praca, w????której pomaga znajomość rynku aktorskiego, ale też intuicja.

Na jakim etapie produkcji dołącza pani do ekipy filmowej?

Bardzo wcześnie, gdy tylko powstanie scenariusz. Jeśli projekt ma już reżysera, od początku ze sobą współpracujemy. Ale zdarza się, że przymierzam się do obsady, gdy jeszcze nie wiadomo kto będzie reżyserował. Wtedy moim partnerem jest wyłącznie producent.

Pracuje pani z

agentami gwiazd?

Z????agentami i????menedżerami, bo dziś te funkcje zaczynają się zacierać. Nawiązuję kontakt po prostu z????tą osobą, która ma najwięcej do powiedzenia w????zawodowym życiu aktora. Choć zdarza się i????tak, że szukam ludzi świeżych, nawet amatorów. Wtedy miesiącami odwiedzam szkoły, restauracje, przyglądam się ludziom.

Tak zresztą 30 lat temu weszłam do zawodu. Moja przyjaciółka miała wyszukać do filmu grupę nastolatków, ale dostała lepszą ofertę i????odstąpiła mi tę robotę. Zaglądałam do dyskotek, szkół tańca, a????przede wszystkim włóczyłam się po nowojorskiej dzielnicy Lower East Side, aż zostałam zaproszona do jednego z????nocnych klubów. Jego szefowie podejrzewali, że jestem prostytutką, bo łaziłam po ulicach i????zaczepiałam młodych mężczyzn.

Jak powiedziałam im, czym się zajmuję, myśleli, że kłamię. Ale w????końcu uwierzyli mi. Znalazłam do ról fajnych chłopaków.

26 lat temu skompletowała pani obsadę „Top Gun". W

tym filmie wypłynęli Tom Cruise, Tim Robbins, Val Kilmer i

kilku innych znanych dziś aktorów.

Kiedy ich angażowałam, mieli na koncie po kilka tytułów, ale niezbyt głośnych. „Top Gun" to był początek ich wielkich karier, ktoś nawet nazwał ten obraz wylęgarnią gwiazd. A????wie pani, że dziś w????projekcie realizowanym w????wielkim studiu nie mogłabym zaproponować takiego składu? Producenci upominaliby się o????gwiazdy. Nie zgodziliby się na bandę początkujących, co najwyżej nieźle rokujących chłopaków.

Bo filmy są coraz droższe i

szefowie studiów stawiają na znane twarze?

Tak. Po pierwsze nie chcą ryzykować. A????po drugie nie znają się na kinie. To już nie jest ta stara kadra zapaleńców, fanatyków kina. Dzisiaj studiami zarządzają urzędnicy, buchalterzy, administratorzy. Nic im nie mówią nazwiska świetnych aktorów.

To dlatego ostatnio znacznie łatwiej odbywają się transfery z????telewizji na duży ekran. Decydenci ze studiów mówią: „Tamtych nie znam, ale tego widziałem wczoraj w????serialu. Biorę go".

A

jednak przy „Avatarze" udało się pani przeforsować nieznanych wykonawców. Sam Worthington przyszedł niemal znikąd.

Przygotowując „Awatara", obejrzeliśmy setki aktorów i????ciągle nie mieliśmy tego właściwego. Dlatego zaproponowałam Jamesowi Cameronowi, żeby pojechać na poszukiwania do Anglii, Irlandii i????Australii. Moja współpracowniczka z????Sydney obejrzała 30 młodych mężczyzn, aż jednego dnia zadzwoniła: „Koniecznie musisz kogoś zobaczyć".

Umówiłyśmy się w????jej biurze. Wszedł Sam i????zatkało mnie. W????sekretariacie siedziały dwie młode dziewczyny. Zaprosiłyśmy je, żeby obejrzały kawałek zdjęć próbnych. Były zachwycone.

Cameron od razu przystał na aktora bez nazwiska?

Nie miał z????tym problemu. On doskonale wie, jak tworzy się gwiazdy. Leo też nie był zbyt popularny przed „Titanikiem".

Znacznie trudniej było przekonać szefów studia. Walczyliśmy z????nimi, już wspólnie z????Jimem, przez sześć długich miesięcy. Stale żądali kolejnych przesłuchań, ale w????końcu udało się. Wtedy Jim zarządził próbne zdjęcia Sama z????kilkunastoma dziewczynami typowanymi do głównej roli kobiecej. Nie mieliśmy wątpliwości – najbardziej iskrzyło między Samem i????Zoe Saldaną.

Kiedy staje przed panią nieznajomy chłopak albo dziewczyna, potrafi pani dostrzec w

nich przyszłą gwiazdę?

Na pewno potrafię powiedzieć, kto ma potencjał. Czuję to. Sama nie wiem, jak to robię, ale w????moim zawodzie trzeba czasem kierować się intuicją. A????czy potem ktoś zdobędzie sławę? Jest wiele czynników, które decydują o????narodzinach gwiazdy: uroda, osobowość, ale i????możliwości, droga, którą zdążył przejść.

Obserwuję teraz pewnego młodego aktora... nie, nazwiska nie podam..., który ma wszelkie warunki, żeby zostać wielkim gwiazdorem. Od kilku lat występuje jednak w????złych filmach. Trudno go o????to winić, zaczynał przecież grać jako młody człowiek, musiał z????czegoś żyć.

A????nietrafnie dobrany repertuar może zaszkodzić nawet gwieździe. Kiedy Colin Farrell przyjął rolę w????„Aleksandrze Wielkim", wszyscy zaczęli mówić, że on nic nie potrafi. Z????kiepskim filmem bardzo często idzie się na dno. Tylko proszę mi powiedzieć, dlaczego Farrell miał propozycji nie przyjąć? Wielki reżyser, wysoki budżet, rozmach, bogaty kostium, pasjonujący temat. A????jednak nie wyszło.

Taki błąd kładzie się potem cieniem na karierze aktora. Farrell też nie dostał przez tę rolę kilku dobrych propozycji. Taki casting director jak ja spotyka się potem z????reżyserem i????producentem, rzuca nazwisko i????słyszy: „Och, nie! On był ostatnio okropny!". Wszyscy zapominają, że aktor rzadko bywa lepszy od filmu, w????którym wystąpił.

Czy są wykonawcy, z

którymi szczególnie lubi pani pracować?

Staram się nie mieć pupilków, bo próbuję zachować otwarty umysł i????nie lecieć szablonami. Ale z????pewnością są aktorzy, którym ufam i????polecając ich, mam gwarancję, że wycisną z????roli wszystko, co się da.

Pani koleżanka po fachu Ellen Chenoweth mówi, że stara się nie zaprzyjaźniać z

aktorami.

Bo to są trudne przyjaźnie. Na przykład wtedy, gdy wiesz, że jakiś aktor ma nie najlepszy czas, chcesz mu pomóc, a????naprawdę nie możesz.

Mam przyjaciela, znamy się od dzieciństwa. Został aktorem i????żali się mojej matce: „Margie nigdy mnie do niczego nie zatrudni". A????ja odpowiadam: „Którą rolę mógłbyś zagrać? Nie mam niczego, co mogłabym ci zaoferować".

Trudno jest też chyba w

Hollywood znaleźć pracę dla dojrzałych aktorek. Meryl Streep jest jedna, większość dawnych gwiazd po przekroczeniu pięćdziesiątki niemal nie pojawia się na ekranach.

Stąd też ich rozpaczliwa walka z????wiekiem. Dzisiaj niewiele aktorek starzeje się w????sposób naturalny, nie walcząc na siłę o????zachowanie młodości. Pozwalają sobie na to Frances McDormand, Melissa Leo czy Helen Mirren.

Ale czy operacje plastyczne i????botoks pomagają w????karierze? Kino potrzebuje czasem dojrzałej bohaterki, zaś fałszywe dzierlatki nie mają specjalnego wzięcia, gdy w????kolejce czekają zastępy naprawdę młodych kandydatek.

Sam botoks też jest bronią obusieczną. Zmarszczki znikają, ale twarz staje się nienaturalna. Kiedy przygotowywałam obsadę „Avatara", umówiłam się na rozmowę z????fachowcem od efektów specjalnych. Spytałam: „Czy jest coś, na co powinnam zwracać uwagę? Czy potrzebujesz jakiegoś specjalnego owalu twarzy, rodzaju włosów? Czy jest coś, czego nie toleruje nowe medium?". Odpowiedział krótko: „Botoksu. Bo twarz musi mieć pełną mimikę".

Pracuje pani w

swoim fachu ponad 30 lat. Jak w

tym czasie zmieniał się Hollywood?

Studia filmowe zostały przejęte przez wielkie korporacje. To wyraźnie determinuje rodzaj polityki repertuarowej, wywołuje niechęć do eksperymentowania i????ścisłą kontrolę nad obsadą.

Kiedyś w????proces decyzyjny było zaangażowanych mniej osób. Na przykład przy pracy nad „Top Gun" szefowie studia interesowali się, kto zagra kilka ról pierwszoplanowych, reszta ich nie obchodziła. Reżyser, producenci i????ja mieliśmy praktycznie wolną rękę.

Dzisiaj dyrektorzy wytwórni wtrącają się do wszystkiego, nawet do obsady epizodów. To się stało możliwe dzięki nagraniom wideo i????Internetowi. Każdy upoważniony ma dostęp do wszystkiego. Wystarczą dwa kliknięcia.

Na tym polega przekleństwo współczesnych mediów, choć nie mogę na nie wyłącznie narzekać, bo z????drugiej strony są też błogosławieństwem. Dzięki nim aktor ma więcej możliwości walki o????pracę. 20 lat temu, jeśli w????czasie castingu grał w????innym filmie w????Arizonie, przepadał. Nie mógł stawić się na przesłuchanie – nie było dyskusji. Dzisiaj można się kontaktować przez Skype'a i????iPhone'a. Artysta może też sam nagrać materiał kamerą cyfrową i????przysłać go Internetem.

Pani zawód też w

tym czasie stał się bardziej popularny.

To prawda. Kiedy zaczynałam, było nas w????Los Angeles kilkanaście, głównie kobiety. Współpracowałyśmy z????25 agencjami aktorskimi. Dzisiaj związek zawodowy reżyserów obsady liczy setki osób, a????agencji aktorskich nawet nie jestem w????stanie policzyć.

Angażowanie aktorów staje się zresztą coraz poważniejszym biznesem. Stawki aktorskie wzrosły w????tym czasie wielokrotnie, mam świadomość, że decyzje obsadowe przeliczają się często na ogromne pieniądze. I????możliwościami finansowymi produkcji też muszę się kierować.

A

zdarza się, że produkcji nie stać na proponowanego przez panią wykonawcę?

Ależ oczywiście, bardzo często słyszę: „Jeśli zaangażujemy Toma Cruise'a, reszta będzie musiała pracować za darmo". Teraz jest czas oszczędności, choć specyficzny. Robi się wysokobudżetowe blockbustery albo filmy wyjątkowo tanie. Ludzie zarabiają bardzo dużo albo bardzo mało.

Coraz częściej widzimy w

hollywoodzkich filmach aktorów z

Europy.

To zjawisko ma dwie przyczyny. O????sukcesie filmu decyduje dziś nie tylko rynek amerykański, lecz również światowy, więc producenci zaczęli dbać o????widzów z????Europy czy Azji. A????poza tym produkcja filmowa coraz częściej przenosi się do Anglii, Hiszpanii, Niemiec, Czech czy Rumunii, które dla amerykańskich ekip są tańsze niż USA. Wtedy do ról epizodycznych zatrudnia się aktorów europejskich.

Jak więc dzisiaj ocenia pani ich szanse w

Hollywood?

Kariera amerykańska wciąż nie jest dla nich prosta. Kobiety są w????lepszej sytuacji, bo mogą być na ekranie trochę egzotyczne czy mieć dziwny akcent. Kino amerykańskie stale jest bardzo męskie, więc aktorki grają najczęściej przyjaciółki, żony, kochanki. Natomiast aktorzy są zwykle skazani na wcielanie się w????bohaterów negatywnych, obcy akcent jest dla nich ogromną przeszkodą.

Może teraz będzie się to odrobinę zmieniać, bo młodzi ludzie na świecie rosną w????otoczeniu języka angielskiego. Są bardziej osłuchani z????amerykańską wymową, łapią ją z????filmów, piosenek. A????ktoś, kto brzmi po amerykańsku, ma pewne szanse. Europa słynie z????dobrego aktorstwa.

W

ostatniej dekadzie do Los Angeles wybrało się przynajmniej kilka młodych polskich aktorek. Wracają do kraju w

nimbie gwiazd, którym udało się zaistnieć w

Hollywood. Pani je zauważyła?

Przepraszam, ale nie. Z????mojej perspektywy to nie są wielkie osiągnięcia.

Jakiej rady by im pani udzieliła?

Zostańcie w????domu i????tam budujcie swoją karierę. Do Los Angeles przyjeżdża tysiące dziewczyn z????Ameryki, Australii, Wielkiej Brytanii. Dla nich angielski jest rodzimym językiem, nie będzie wam łatwo z????nimi wygrać.

Nie ma się co martwić na zapas: jak będziecie potrzebne, Amerykanie na pewno was znajdą. A????jeśli już bardzo marzycie o????karierze międzynarodowej, to też nie zaczynajcie od Hollywood. Najpierw znajdźcie agenta w????Londynie. I????bądźcie silne, bo za oceanem marzenia często rozwiewają się bardzo boleśnie.

Margery Simkin

od ponad 30 lat pracuje jako casting director, czyli reżyserka obsady. Kompletowała obsadę do ponad 50 filmów, m.in. do „Top Gun", „Dwunastu małp", „Erin Brokovich", a ?ostatnio do „Avatara". Pracowała z??Tomem Cruisem, Julią Roberts, Kevinem Costnerem, Harrisonem Fordem, Johnnym Deppem i??wieloma innymi gwiazdami. W??kwietniu była gościem festiwalu Off Plus Camera w? Krakowie.

Tekst z magazynu "Sukces"

Andrzej Wajda mówi, że dobra obsada to 90 proc. sukcesu filmu.

Pozostało 99% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów