Wenecja 2015: Mali, źli żołnierze

Wyprodukowany przez Netflix film o dzieciach wojny walczy o Lwa.

Aktualizacja: 03.09.2015 17:06 Publikacja: 03.09.2015 16:58

Wenecja 2015: Mali, źli żołnierze

Foto: materiały prasowe

Korespondencja z Wenecji

Jeden z dyrektorów Netfliksu Ted Sarandos przyjechał na Lido nie bez powodu. Do konkursu głównego trafił film wyprodukowany przez jego firmę – „Beasts of No Nation".

W czasach, gdy szefowie wielkich hollywoodzkich studiów minimalizują ryzyko, inwestując głównie w obrazy o potencjale komercyjnym lub wypuszczając co roku w miarę bezpieczne sequele lub remaki hitów, sztuka przeniosła się do stacji telewizyjnych.

Dla HBO, Netfliksu i kilku innych ambitnych nadawców zaczęli kręcić seriale artyści tej miary co Steven Soderbergh, Jane Campion, David Fincher czy Agnieszka Holland. Ale też rodzi się zjawisko nowe. Ambitne stacje wchodzą dziś w produkcję filmów fabularnych. I to jakich! –

Robimy filmy, których nie zrobią inni – powiedział w Wenecji Sarandos. Dwa lata temu do konkursu canneńskiego trafił zrobiony przez HBO „Wielki Liberace" Soderbergha, teraz o Złotego Lwa walczą zrealizowane przez Cary'ego Fukunagę, Netfliksowe „Beasts of No Nation".

Szacuje się, że na świecie jest od 250 do 500 tysięcy dzieci zamienionych w żołnierzy. Średnia ich wieku wynosi 14 lat, ale często w zbrojnych oddziałach bywają „przystosowywane" do walki nawet sześciolatki.

Akcja filmu nakręconego na podstawie powieści Uzodinmy Iweali nie rozgrywa się w żadnym konkretnym miejscu, lecz gdzieś w zachodniej Afryce.

– Nie interesuje mnie polityka – podkreśla Fukunaga. – Chciałem opowiedzieć o zwyrodnieniu świata, o tragedii dzieci.

Agu, mały bohater filmu, w czasie wojny domowej został rozdzielony z matką, a potem osierocony, gdy na jego oczach zginęli ojciec i starszy brat. Uciekając do lasu, trafił do oddziału rebeliantów. Tam dostał się pod skrzydła Komendanta i razem z innymi dziećmi przeszedł kurs strzelania, ale też nienawiści.

Takie szkolenie zaczyna się często od rozkazu zabicia własnych rodziców. Agu tego potwornego doświadczenia los oszczędził, ale dziesięciolatek musiał pierwszy raz nacisnąć spust, patrząc w oczy żebrzącego o życie przypadkowego mężczyzny, studenta inżynierii. Potem już poszło.

Film „Beasts of No Nation" jest opowieścią o inicjacji dziecka, o gwałtownym dojrzewaniu, ale też o konflikcie sumienia. „Nie jestem zły. Jestem żołnierzem, a żołnierz musi zabijać" – mówi chłopiec, choć sam w to nie wierzy. Tęskni za matką i myśl o niej trzyma go przy życiu. Nosi karabin, przechodzi pranie mózgu, a jednak tlą się w nim dawne wartości, które wpajał mu ojciec. Ciągle jest w nim dziecko.

Może zresztą dlatego, mimo traumatycznego tematu, ten film nie poraża aż tak mocno. Bo prawda często wygląda jeszcze gorzej. Z wielu świadectw można się dowiedzieć, że mali żołnierze po szkoleniach w specjalnych oddziałach bywają wyprani z uczuć i bezgranicznie lojalni wobec dowódców.

Fukunaga napisał scenariusz po przeczytaniu książki Iweali w 2006 roku. Sięgnął po niego dopiero teraz, gdy odniósł sukces jako reżyser m.in. „Jane Eyre" i serialu „Detektyw". „Beasts of No Nation" nie był zresztą tematem, na który rzuciliby się producenci. Niekomercyjny film bez gwiazd i ogromne ryzyko. Szefowie internetowej telewizji po doświadczeniach z serialami „House of Cards", „Daredevil" czy „Orange is the New Black" zdecydowali się wyłożyć na „Beasts of No Nation" 12 mln dolarów. Niedużo, ale wystarczyło.

Problemem telewizyjnych produkcji jest dystrybucja kinowa. Mimo pomocy w postaci pokaźnej kampanii i spotów na małym ekranie duże sieci kinowe wciąż odmawiają rozpowszechniania tytułów nieprzeznaczonych wyłącznie do multipleksów. Żądają co najmniej trzymiesięcznej przerwy między premierą kinową a telewizyjną, na co stacje nie chcą się zgodzić.

Jednak niechęć gigantów dystrybucji nie zatrzyma nowego trendu na filmowo-telewizyjnym rynku. „W naszym modelu biznesowym nie czekamy na wpływy z kin" – powiedział otwarcie Ted Sarandos w „Variety".

Netflix ma własnych widzów. Już dzisiaj subskrybuje go 65 mln użytkowników, a liczba ta stale rośnie. Z myślą o nich powstają następne fabuły: „The Ridiculous Six" Adama Sandlera (premiera 11 grudnia), sequel „Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka" z Michelle Yeoh, „Pee-wee's Big Holiday", „Jadotville" czy parodia filmu wojennego „The War Machine" Davida Michoda z Bradem Pittem.

A „Beasts of No Nation"? Po Wenecji pojedzie na festiwale w Telluride i Toronto, a od 16 października film będą mogli oglądać widzowie Netfliksu. We własnych domach.

Korespondencja z Wenecji

Jeden z dyrektorów Netfliksu Ted Sarandos przyjechał na Lido nie bez powodu. Do konkursu głównego trafił film wyprodukowany przez jego firmę – „Beasts of No Nation".

W czasach, gdy szefowie wielkich hollywoodzkich studiów minimalizują ryzyko, inwestując głównie w obrazy o potencjale komercyjnym lub wypuszczając co roku w miarę bezpieczne sequele lub remaki hitów, sztuka przeniosła się do stacji telewizyjnych.

Dla HBO, Netfliksu i kilku innych ambitnych nadawców zaczęli kręcić seriale artyści tej miary co Steven Soderbergh, Jane Campion, David Fincher czy Agnieszka Holland. Ale też rodzi się zjawisko nowe. Ambitne stacje wchodzą dziś w produkcję filmów fabularnych. I to jakich! –

Pozostało 84% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów