W zamożnym domu odbywa się ślub i wesele. Przez salony i ogród przetacza się tłum gości. I nagle zjawia się starszy zdesperowany człowiek. On i jego żona kiedyś tu długo pracowali. Teraz jej potrzebna jest operacja, która kosztuje 100 tysięcy pesos. Mężczyzna chce pożyczyć tę sumę od byłych pracodawców, obiecuje, że odda. Spotyka się z pogardą.
Jedyną osobą, która chce mu pomóc, jest wychodząca za mąż dziewczyna. Wsiada do samochodu i z pracującym dla rodziców ochroniarzem jedzie do chorej kobiety. Ale na ulicach trwa już rewolucja. Są zabici, władzę przejmuje wojsko, bezwzględne i skorumpowane.
„Nowy porządek" Michela Franco to dystopijna wizja rewolucji wykluczonych. Meksykanin pracę nad scenariuszem zaczął w 2014 roku. Niedługo potem jego wizję dogoniła rzeczywistość.: rozruchy w Chile, Kolumbii, Hongkongu, manifestacje „żółtych kamizelek" we Francji, ruch Black Lives Matter.
„Dysproporcje ekonomiczne i społeczne czy nierówności rasowe w wielu krajach doprowadzają do zamieszek, które są najczęściej dławione przez autorytarne rządy. Ale wcześniej czy później te bomby wybuchną z ogromną siłą" – powtarza w wywiadach Franco.