To arcyciekawy konkurs. W „East of the West" można obejrzeć rzadko docierające na wielkie festiwale produkcje z Europy Środkowej i z Bałkanów. Z regionów, które ponad ćwierć wieku po transformacji ustrojowej mają do opowiedzenia niejedną dramatyczną historię. W tym roku dyrektor Karel Och zastosował – jak tłumaczy – „kryterium nie ideologiczne, lecz geograficzne", zapraszając do „Na wschód od Zachodu" również twórców z Azji.
Trafiają tu wyłącznie debiutanci – pozbawieni rutyny, mający w sobie świeżość, często też gorycz i gniew. Reżyserzy z krajów postkomunistycznych bez znieczulenia portretują świat, który nie rozliczył się jeszcze z przeszłością, a wchodząc gwałtownie w kapitalizm, boryka się z codziennością – trudną, nieprzewidywalną, pełną niezabliźnionych ran, resentymentów i wzbierających nastrojów nacjonalistycznych. Bohaterką „Crystal Swan" Białorusinki Darii Zhuk jest 22-letnia prawniczka, która nie zamierza iść na aplikację adwokacką. „A widzisz w tym kraju jakieś prawo?" – pyta. Zbuntowana, chce wyjechać z Mińska i zostać DJ-ejką w Chicago. Zhuk zderza marzenia z rzeczywistością, teraźniejszość z przeszłością, kulturę miejską z prowincjonalną. Wszystko to w atmosferze kraju rządzonego przez Łukaszenkę.