Z punktu widzenia biznesu funkcjonowanie małych kin jest mniej opłacalne niż multipleksów, choć można podać wiele przykładów, świadczących o tym, że małe kina radzą sobie dobrze. Warto utrzymywać również te, które istnieją wbrew prawom rynku, gdyż - jak dowodzą liczne rozmowy przeprowadzone przez twórców raportu z pasjonatami kina - pełnią ważną funkcję lokalnych centrów kultury.
Kinomani i kiniarze
Badacze rozmawiali z pracownikami kin, lokalnych instytucji kultury, urzędnikami samorządowymi, dziennikarzami lokalnych gazet i mieszkańcami. Szczególne cenne były wywiady z kiniarzami – „osobami żyjącymi kinem. W odróżnieniu od kinomanów, których pasjonuje film jako taki, kiniarze znają kino".
Większość badanych kin powstała przed rokiem 1989. Obecnie poza wyświetlaniem filmów część z nich zajmuje się również edukacją, prowadzi sklep, barek, klub lub kawiarnię i działa w ramach lokalnych domów kultury. „Poza kinem mamy dwie grupy teatralne oraz projekt Wielki Teatr w Małym Mieście" – opowiada kierowniczka kina w Wielkopolsce, które działa w formie stowarzyszenia. Kina radzą sobie jak mogą z konkurencją multipleksów. Nie pomaga im polityka dystrybutorów, mają słabszą pozycję negocjacyjną od dużych firm. Wojciech Józef Burszta, antropolog kultury, przewodniczący Komitetu Nauk o Kulturze PAN, stwierdza w recenzji raportu, że małe kina „działają na peryferiach multipleksów".