Zostawia po sobie pustkę w życiu najbliższych i pytanie, dlaczego tak musiało być. Ostaszewska gra tytułową bohaterkę w niezwykle osobisty sposób, co wzmaga w nas uczucie szoku, prezentuje się przecież jako osoba szczęśliwa. Z retrospekcji można jednak ułożyć całkiem inną opowieść – o nadmiernej lekkości życia.

Ina odczuwa ciągły niedosyt wrażeń. Spektakl jest studium niedojrzałości, z którą nie radzi sobie wielu ludzi. Na pokaz odbywa się gra pozorów. Ina, ojciec, ich znajomi tworzą zgraną paczkę. Żartują, w weekendy się upijają. Chciałoby się powiedzieć: normalne życie współczesnego Europejczyka. Dopiero tragiczne zdarzenie każe zapytać, czy ich codzienność jest rzeczywiście normalna. Jesteśmy przecież świadkami religijnego i kulturowego wydziedziczenia Iny i jej przyjaciół.

W takich ważnych sytuacjach jak zaginięcie bliskiej osoby ujawnia się całkowite zagubienie – pocieszenia szukają w telewizji, w kolejnym piwie. Na jaw wychodzą samotność i przypadkowe romanse. Pozornie błahe – do czasu, gdy bohaterka nie wytrzymała i zdecydowała się odejść. Na zawsze.

„I. znaczy Inna”, reż. Maria Zmarz-Koczanowicz, emisja w TVP 1 o godz. 20.20.