Blisko setka nosicieli wirusa HIV przybyła, by wspólnie pozować na golasa do okładki magazynu „POZ” w dziesiątą rocznicę jego istnienia. Celem było zwrócenie uwagi na problem AIDS. Film „Nadzy i pozytywni” jest relacją z sesji, która odbyła się na Manhattanie. Dla wielu była to trudna decyzja, bo często nawet bliscy znajomi nie wiedzą o ich chorobie. Do wstydu związanego z rozebraniem się wśród nieznajomych dołączyła obawa przed pokazaniem ciała zmienionego przez chorobę.
— Jeśli powiesz znajomym, że masz raka — będą ci współczuć, ale jeśli powiesz, że masz AIDS, zaczną się zastanawiać, co takiego robiłeś — mówi z goryczą jedna z uczestniczek sesji.
Wielu opowiada o doświadczeniu wykluczenia ze społeczeństwa. Młody mężczyzna zarażony jako dziecko cierpiące na hemofilię wspomina, że rodzice walczyli, by nie został wyrzucony ze szkoły, do której uczęszczał. Jedna z kobiet biorących udział w sesji wspomina, że znajomi zabronili jej się zbliżać do swoich dzieci i jeść ze swoich talerzy. Przyjmują leki, starają się żyć normalnie, choć przyznają, że skróciła się perspektywa robienia planów życiowych na przyszłość.
Początkowo w powszechnym odczuciu dotknięci przez AIDS byli jedynie homoseksualiści, a choroba oznaczała karę zesłaną na nich przez Boga. I choć szybko się okazało, że wirus rozprzestrzenia się we wszystkich środowiskach bez względu na rasę, płeć i orientację seksualną — irracjonalny strach przed chorymi pozostał. Na sesji pojawiło się także wielu gejów.
— Za każdym razem, gdy Spencer prosił, żebyśmy zamknęli oczy, myślałem o którymś z moich kilkudziesięciu przyjaciół, którzy zmarli na AIDS — wspomina jeden z uczestników.