Opowiedzieć w krótkiej recenzji o sztukach Tennessee Williamsa (1911–1983) to trochę tak, jakby przekonywać słońce do wschodów i zachodów, kota do spania, a człowieka do miłości. Zadanie to czyni człowieka przyjemnie bezradnym, wobec tego, co nieuchronne. Tak jak nieuchronne jest poczucie satysfakcji, która pojawia się po lekturze książki „Tramwaj zwany pożądaniem i inne dramaty" w tłumaczeniu Jacka Poniedziałka.
Ekranizacje sztuk Williamsa zdobyły łącznie 25 nominacji do Oscara. Marlon Brando, Elizabeth Taylor, Paul Newman, Richard Burton i ogromna rzesza mniej lub bardziej znanych aktorów wcieliła się w stworzone przez niego postaci. Blanche, główna bohaterka „Tramwaju...", którym każdy czasami podróżuje, twierdzi, że „smutek jest źródłem szczerości". Czasami jest ona uznawana za alter ego Williamsa, który między biegunami wrażliwości i brutalności umieścił szereg opowieści o hipokryzji, instynktach, umiłowaniu prawdy – jakkolwiek boleśnie by ona nie brzmiała.
Dwukrotny laureat Nagrody Pulitzera budził wiele kontrowersji w latach 50. i 60. Jego sztuki były często cenzurowane, wyprzedziły społeczną gotowość do zmierzenia się z iluzją podtrzymywaną przez kler, głośno wykrzykiwanymi, ale martwymi w praktyce wartościami rodzinnymi czy więziami międzyludzkimi nasączonymi obłudą i pozorami. Ze względu na uniwersalność tematów są one również zwierciadłem współczesnych relacji i czasów. Te utwory to wybitne dzieło dramatyczne podane z czułością do słowa, dbałością o didaskalia, wręcz muzycznym wyczuciem rytmu rozmowy. Dla jakości tłumaczenia miało znaczenie, że jego autorem jest aktor, w dodatku bardzo dobry, którego doświadczenie sceniczne mogło być pomostem pomiędzy dramatami, wyobraźnią i czytelnikiem.
– Nie sposób zlekceważyć skłonności Williamsa do poezji – mówi Jacek Poniedziałek. – Jego fraza, dobór słów, rytm zdań są unikalne i powalająco piękne. Dlatego mimo „liftingu" starałem się być mu wierny. Fascynujące są zawarte w dramatach didaskalia, kreślące nie tylko styl wypowiedzi („z lekko histeryczną żywotnością"), ale i klimat opowieści („gest wyrażający bezradność"). Podobno ich ogromna liczba wzbudza irytację i strach wśród ludzi teatru, którzy czują się ograniczeni, zbyt określeni. Jednak właśnie dzięki temu książkę pochłania się jak prozę z najwyższej półki. Z drugiej strony jak odróżnić histeryczną żywotność od lekkiej histerycznej żywotności? I jaki to gest wyraża bezradność? Pierwszy raz wydane w Polsce sztuki największego dramatopisarza XX w. w formie książkowej rozpoczynają się „Wyznaniem tłumacza". Poza tytułowym utworem w zbiorze są jeszcze „Szklana menażeria", „Kotka na gorącym blaszanym dachu", „Słodki ptak młodości" i „Noc iguany".