„Moi synowie” to film o ojcu, który przeżywa tragedię widząc, że jeden z jego dwóch synów staje się ultraprawicowym bojówkarzem. Pokazują panie podziały polityczne we francuskim społeczeństwie, wzrastanie w siłę skrajnej prawicy i ruchów neonazistowskich. Ale dlaczego tak się dzieje?
Delphine Coulin: To trudne pytanie. Nie sądzę, żeby był jeden powód tego zjawiska. Jesteśmy świadkami kryzysu demokracji i ultraliberalizm temu nie pomaga. Zamożni ludzie stają się coraz zamożniejsi, a ich prawnicy opierając się na rozmaitych państwowych przepisach pomagają im nawet nie płacić podatków. Biedni stają się coraz biedniejsi. Coraz bardziej kuleje tak kiedyś świetnie funkcjonujący francuski system szpitalnictwa i ochrony zdrowia. We Francji ani politycy, ani służby publiczne nie dają sobie z tym rady. Cierpi klasa średnia. Nie jesteśmy super bogaci, żeby móc sobie na wiele pozwolić, nie jesteśmy dostatecznie biedni, by korzystać z pomocy społecznej. A część niezadowolonych zaczyna głosować na skrajną prawicę. Wykrzykiwać hasła antysemickie i antyimigranckie, bo na kogoś winę za nasze niespełnienia trzeba zrzucić. Tak zresztą dzieje się nie tylko we Francji. Podobne zjawiska zachodzą w wielu krajach Zachodu, gdzie rodzi się populizm i gdzie narody są coraz wyraźniej podzielone.