Lunch w interesach

Nie jesteś pewien, czy zrobić z kimś biznes, powierzyć duże zlecenie? Zjedz z nim lunch, a nie tylko nawiążesz bliższe relacje, ale przekonasz się także, jakim menedżerem jest twój przyszły partner.

Publikacja: 19.12.2007 00:55

Robin Jay, "Business lunch", Studio Emka

Tak przynajmniej radzi Robin Jay w książce „Business lunch”. Jej filozofia jest prosta – wszyscy musimy jeść, a gdy robimy to z kimś, zmieniają się relacje z tą osobą.

Możemy ją lubić bardziej lub mniej, nabrać do niej szacunku, obserwując, jak się zachowuje w restauracji, bądź wręcz przeciwnie. Jay przekonuje, że przy smacznym posiłku, w niezobowiązującej atmosferze możemy zyskać więcej niż podczas twardych negocjacji.

Polskim czytelnikom książka ta może się przydać tym bardziej, że po zmianie przepisów podatkowych z początkiem 2007 roku nie mogą już odliczać od podatku kosztów reprezentacyjnych. Dlatego mniej chętnie wychodzą z klientami na wspólny posiłek, a to błąd.

Czasami warto wyłożyć z własnej kieszeni parę złotych, aby ustrzec się przed stratami w przyszłości. Autor przytacza przykład Arta Fettinga z Growth Unlimited, który jadł posiłek z właścicielem małej spółki. Chciał jej zlecić wykonanie pewnych prac i obiad miał być wstępem do podpisania kontraktu.

Wszystko przebiegało bez zarzutu do momentu, gdy do stolika podjechał kelner z drogimi deserami. Jego współbiesiadnik kazał sobie zapakować z każdego rodzaju kawałek do domu. Kosztami obciążył firmę. Fetting nie podpisał kontraktu. Stwierdził, że skoro właściciel firmy w ten sposób postępuje, tylko patrzeć, jak popadnie w tarapaty finansowe. Nie pomylił się – pół roku później spółka padła.

Jay radzi w książce, jak dbać o klientów, partnerów w biznesie, tych, na których nam najbardziej zależy.

Jako osoba, która 18 lat przepracowała na stanowisku dyrektora reklamowego, podnosząc w tym czasie sprzedaż o 2000 proc., wie, że kwiaty czy kartka z okazji jubileuszu klienta plus wspólny posiłek to coś, co zapewni nam życzliwość drugiej strony. Przestrzega przy tym, aby nigdy od razu nie przystępować do spraw biznesowych, ale najpierw pokonwersować w luźnej atmosferze, bo to pozwoli dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy.

Jeśli mamy zamiar przedstawić prezentację, musimy się zorientować, czy klient ma dużo czasu, czy wręcz przeciwnie – spieszy się, i dostosować do jego oczekiwań to, co mamy do przekazania. Unikajmy kontrowersyjnych tematów – polityka, seks, zdrowie. A gdy już zaczniemy rozmawiać o konkretach, nigdy nie mówmy wszystkiego podczas posiłku.

Książka dostarcza też wielu praktycznych rad, jak się zachowywać podczas business lunchu, jaką restaurację wybrać, czy wyjechać po klienta, czy czekać na niego w lokalu, czy pić alkohol w trakcie spotkania, czy nie, co zrobić z komórką.

To, czy amerykańskie zasady można przenieść bez problemów na polski grunt, pozostawiam ocenie czytelników.

Robin Jay, "Business lunch", Studio Emka

Tak przynajmniej radzi Robin Jay w książce „Business lunch”. Jej filozofia jest prosta – wszyscy musimy jeść, a gdy robimy to z kimś, zmieniają się relacje z tą osobą.

Pozostało 92% artykułu
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Ekonomia
Światy nauki i biznesu powinny łączyć siły na rzecz komercjalizacji
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką