Gdybyśmy chcieli kupić akcje firm wchodzących w skład WIG20, aby mieć portfel uwzględniający procentowy udział poszczególnych spółek (taki jak w indeksie), musielibyśmy wydać około 14 tys. zł. A do tego zapłacić prowizje maklerskie za przeprowadzenie 20 transakcji.
Od trzech tygodni na warszawskiej giełdzie możemy kupić ETF (Exchange Traded Fund). Nabywając ten instrument, od razu stajemy się posiadaczami całego portfela spółek tworzących WIG20. W praktyce operacja ta jest dużo bardziej skomplikowana, ale dla inwestora nie ma to większego znaczenia.
Początkowa wartość ETF to 10 proc. wartości indeksu, czyli około 263 zł. Natomiast wycena ETF jest średnio o ok. 4 zł wyższa.
Przyczyną tej różnicy jest dywidenda, którą fundusz ETF ma wypłacić inwestorom (termin nie jest jeszcze znany). Ma to być ekwiwalent dywidendy, jaką wypłacają spółki wchodzące w skład WIG20. W tym roku 13 spółek z WIG20 podzieli się zyskiem z akcjonariuszami. Suma dywidend przypadających na jedną akcję wynosi prawie 40 zł. Ponieważ wartość jednego ETF to 10 proc. indeksu, a więc 10 proc. dywidend to około 4 zł. Różnice te znikną, gdy dywidenda zostanie wypłacona.
ETF kupujemy tak samo jak akcje. Transakcje są rozliczane przez KDPW. Tak samo obowiązuje zasada D+3 (instrument jest księgowany na rachunku trzeciego dnia od realizacji zlecenia). Inwestor musi mieć rachunek maklerski.