Teoretycznie ubiegłotygodniowa decyzja Rezerwy Federalnej, która pozostawiła stopy procentowe na rekordowo niskim poziomie, dodatkowo wsparta zapowiedzią dalszego skupu obligacji (ilościowe luzowanie polityki pieniężnej), powinna sprzyjać giełdom rynków wschodzących. Oznacza bowiem, że jeszcze przez jakiś czas mogą one liczyć na dopływ nowych środków wynikających z polityki Fedu.
Jednak nic takiego się nie stało. Podczas gdy na rynkach rozwiniętych akcje wzrosły średnio o ok. 1,5 proc., na rynkach wschodzących większość indeksów poszła w dół. Zdaniem analityków inwestorzy stali się bardziej ostrożni głównie z powodu rosnącej inflacji.
Najmocniej potaniały w minionym tygodniu akcje w Chinach. Tamtejszy indeks spadł o 3,3 proc. Jeszcze mocniej, bo prawie 10 proc., spadł indeks denominowany w dolarach. To reakcja na pogłoski, że Chiny zamierzają wprowadzić podatek od zysków kapitałowych dla inwestorów zagranicznych.
W końcówce tygodnia inwestorzy nieco się uspokoili, ale analitycy ostrzegają, że jeśli nie pojawią się nowe pieniądze, akcje mogą dalej tracić. W ostatnich dniach Bank Światowy znów podwyższył prognozy dla chińskiej gospodarki. Szacuje, że w tym roku urośnie ona o 9,3 proc. Jednocześnie zwrócono uwagę na wysoką inflację. Na to z pewnością patrzą też giełdowi gracze. Eksperci Banku Światowego ostrzegli także przed możliwością pęknięcia spekulacyjnej bańki na chińskim rynku nieruchomości.
O prawie 3 proc. spadły akcje w Rosji. W piątek nieoczekiwanie bank centralny poniósł stopy, co natychmiast przełożyło się na wzrost notowań rubla.