Premier Donald Tusk zapowiedział, że 1 maja poinformuje, jak Polska wypada na tle krajów regionu pod względem wydawania środków Unii Europejskiej. Już teraz Ministerstwo Rozwoju Regionalnego cieszy się z dużej dynamiki w wykorzystaniu 67 mld euro unijnej pomocy na lata 2007 – 2013. Ale na poziomie poszczególnych resortów, odpowiedzialnych za wydawanie przypadającej na nie części unijnych pienię- dzy, sprawa nie wygląda już tak korzystnie. „Rz” przeanalizowała efekty ich dotychczasowych starań.
Według stanu na koniec pierwszego kwartału 2009 r. miano niekwestionowanego lidera wypracował sobie resort pracy – wartość podpisanych umów przekroczyła już 34 proc. puli przypisanej na lata 2007 – 2013. Nie jest to wielkim zaskoczeniem, ponieważ tzw. projekty miękkie (przede wszystkim szkolenia, ale też badania rynku pracy) mają mniejszą wartość i szybciej się je przygotowuje niż projekty infrastrukturalne.
Nieźle wyglądają też wyniki osiągnięte przez resort nauki (16 proc.), edukacji (13 proc.) oraz gospodarki (10 proc.). – Warto zauważyć, że większość sukcesów resort pracy oraz gospodarki zawdzięcza Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, która ogłasza konkursy dla firm. W pozostałych działaniach jest znaczenie gorzej – mówi Marzena Chmielewska z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.
PARP jest też w większości autorem wyników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji (2,5 proc.). Gdyby nie agencja, wartość podpisanych umów wyniosłaby zero procent, bo np. pieniądze na projekty informatyczne w administracji publicznej (ponad 700 mln euro) wciąż pozostają niewykorzystane. – To potwierdzają doświadczenia z programów na lata 2004 – 2006 – ocenia Grażyna Gęsicka, była minister rozwoju regionalnego w rządzie PiS. – Urzędnicy ministerialni radzą sobie z unijnymi pieniędzmi znacznie gorzej niż urzędnicy agencji, którzy mają większą styczność z gospodarką – wyjaśnia.
W przypadku resortów: infrastruktury, środowiska (wartość podpisanych umów nie przekroczyła 1 proc.), zdrowia oraz kultury (zero procent kontraktacji), można mówić o porażce. Fakt, że ministerstwa te zajmują się w większości bardziej skomplikowanymi z natury projektami infrastrukturalnymi (budowa dróg, kolei, oczyszczalni ścieków, szpitali czy obiektów kultury), nie tłumaczy jednak wszystkiego. Bo co innego budowa czy remont, co zajmuje sporo czasu, a co innego podpisanie umowy na dotacje do tego typu inwestycji. – To, co się dzieje przy projektach środowiskowych, woła o pomstę do nieba. Biurokracja zwyciężyła. Dokumentację do wniosków konkursowych trzeba dostarczać kartonami – wytyka Michał Gwizda z firmy doradczej Accreo Taxand. – Nic dziwnego, że do dziś nie podpisano ani jednej umowy w konkursie, który zakończył się w sierpniu 2008 r. – dodaje.