Według Andrzeja Błachuta, zarządzającego w funduszu Swiss & Global AM z grupy szwajcarskiego banku Julius Baer, który zajmuje się inwestycjami na rynkach wschodzących, przyszły rok może przynieść na warszawskiej giełdzie dwucyfrowy wzrost.
Zdaniem zarządzającego, któ- ry przeznacza na inwestycje na światowych rynkach rozwijających się (m.in. Rosja, Brazylia, Chiny czy Polska) równowartość 1,2 mld zł, wycena spółek z rynków wschodzących jest obecnie na poziomie średniej z ostatnich 20 lat, dlatego nie możemy mówić o przewartościowaniu tych papierów czy o formowaniu się bańki spekulacyjnej.
– Kryzys gospodarczy spowodował, że nastąpiła fundamentalna zmiana, jeśli chodzi o rynki wschodzące, które pokazały, że są się w stanie rozwijać gospodarczo bez dominującego udziału zachodniego kapitału i tamtejszych rynków zbytu – ocenia Andrzej Błachut.
Ta zmiana, której postrzeganie zaczyna dominować wśród zachodnioeuropejskich funduszy inwestycyjnych, pokazuje, że nie ma powodu, aby akcje z państw rozwiniętych były wyżej wyceniane.
– Uważam, że 10-proc. dyskonto, z jakim są obecnie notowane rynki wschodzące, może bardzo szybko zniknąć – twierdzi Błachut.