Grecja a Argentyna

Ateny kusi wyjście ze strefy euro i wariant wyjścia z kryzysu na wzór Buenos Aires. Ale czy rzeczywiście im się to opłaca?

Publikacja: 07.07.2011 01:24

Grecja a Argentyna

Foto: Fotorzepa, Szymon Łaszewski Szymon Łaszewski

Red

Niepowodzenie dotychczasowej strategii opartej na rozciągniętej w czasie pomocy finansowej dla Grecji w zamian za redukcję deficytu i reformy strukturalne oraz zmęczenie podatników w krajach strefy euro wykupywaniem kolejnych krajów sprawiają, że psychologicznie strefa euro dojrzała do cięcia chirurgicznego. Część ekonomistów oczekuje takiego obrotu spraw.

Kusząca plajta...

Rzeczywiście, Greków może kusić rozwiązanie argentyńskie. Mają poczucie, że wpadli  w błędne koło; znaczna redukcja deficytu w krótkim czasie wywołuje recesję, która z kolei blokuje dalsze zmniejszanie deficytu, co wymusza kolejną rundę oszczędności. I jak Grecja ma wyrastać z długu publicznego? W dodatku rynki finansowe zdecydowały, że Hellada jest bankrutem, więc jeżeli są gotowe pożyczać jej pieniądze, to tylko po zaporowych stopach powodujących dalszą destabilizację.

Tymczasem istnieje inna opcja; kraj może jednostronnie ogłosić niewypłacalność i jednocześnie wystąpić ze strefy euro, restaurując drachmę, która dzięki płynnemu kursowi osłabiłaby się znacznie, co poprawiłoby skokowo konkurencyjność eksportowi i tym samym nadało impuls wzrostowy. Płynny kurs zapewniłby także względną swobodę polityce pieniężnej, która mogłaby wspierać konsolidację fiskalną. Wzorem do naśladowania jest Argentyna, która zawiesiła spłaty, zlikwidowała izbę walutową, czyli w uproszczeniu sztywny kurs 1:1 do dolara USA i pozwoliła peso zanurkować do jednej trzeciej uprzedniej wartości.

Argentyna wciąż nie ma praktycznie dostępu do rynków finansowych

Przed decyzją o moratorium ojczyzna tanga borykała się z recesją przez trzy lata – PKB łącznie obniżył się o ponad 8 proc. Grecji, wliczając prognozę na 2011 r., ubędzie około 9 proc. PKB przez ostatnie trzy lata. Argentynę nękały masowe demonstracje przeciwko planom reform i oszczędnościom przed zawieszeniem obsługi długu; podobnie jest w Grecji.  I tu na razie analogie się kończą, ale można dopisać ich dalszy ciąg na podstawie wydarzeń w Argentynie. Po decyzji w końcu 2001 r. nastąpił głęboki kryzys gospodarczy i finansowy, gdyż kraj ten utracił całkowity dostęp do rynków finansowych, który spowodował spadek PKB o dalsze 11 proc. Łącznie zatem cztery lata recesji kosztowały utratę blisko 20 proc. PKB. Niemniej pozbycie się garbu długów, uwolnienie peso od dolara i jego dewaluacja wyzwoliły wzrost gospodarczy. Z wyjątkiem 2009 r. Argentyna od 2003 r.  rozwija się dynamicznie do dzisiaj, ale nawet podczas niedawnego globalnego kryzysu jej PKB nie uległ skurczeniu, bo odnotowano wzrost o 0,8 proc. w 2009 r.

...ale kosztowna

Zanim zatem można byłoby liczyć na odzyskanie wzrostu gospodarczego po ogłoszeniu zawieszenia spłat, społeczeństwo greckie musiałoby jeszcze znieść w ciągu 12 miesięcy spadek PKB takiego rzędu jak przez ostatnie trzy lata. Czy potem czekałaby je nagroda w postaci skoku PKB w górę? Nie jest to takie pewne. Podobnie jak w Argentynie istnienie dużych wolnych zdolności wytwórczych umożliwiłoby początkowo silne odbicie. W odróżnieniu jednak od Argentyny Grecja nie dysponuje surowcami (rolnymi), których zwyżka cen wsparła wyraźnie boom gospodarczy w latach 2000. Ma potencjał turystyczny, ale jego zrealizowanie wymaga inwestycji średniookresowych, w tym prywatyzacji rozległych nieruchomości rządowych oraz lotnisk i portów. Szybko się tego nie da uczynić, bo nie istnieją księgi wieczyste, a opór polityczny przeciwko sprzedaży majątku państwowego jest bardzo silny.

Oprócz początkowego krachu są i inne poważne wady całej sytuacji. Nieunikniony byłby dalszy wzrost już wysokiego bezrobocia, być może do poziomu hiszpańskiego czy łotewskiego. Wybuchałyby strajki i rozruchy. Duże rysy pojawiłyby się zapewne na spójności społecznej; w Argentynie wzrosła przestępczość, a sfera ubóstwa rozciągnęła się na bez mała połowę społeczeństwa i takie procesy zachodziłyby początkowo także w Grecji. Grecki system finansowy załamałby się zupełnie, gdyż banki greckie nie byłyby w stanie pokryć z kapitału strat poniesionych na inwestycjach w obligacje rządowe, bo te inwestycje znacznie przekraczają ich kapitały. W dodatku mają zobowiązania w euro np. wobec EBC. Rząd grecki nie bardzo mógłby im pomóc, usiłując redukować deficyt. Jedynie narodowy bank mógłby próbować zapewnić im płynność. Początkowo zapanowałby chaos i paraliż kredytowy, płace byłyby wypłacane nieregularnie i traciłyby siłę nabywczą. Inflacja zaczęłaby się wymykać spod kontroli z powodu deprecjacji drachmy, więc obywatele i firmy utraciliby część oszczędności. Władze, wzorem Argentyny, byłyby zapewne zmuszone prowadzić limity na wypłaty z banków i kontrolę wymiany walutowej. Dopiero po paru latach dynamicznego wzrostu sytuacja ekonomiczna zaczęłaby się normować.

Lepszym rozwiązaniem wydaje się kontrolowana restrukturyzacja długu greckiego

W Argentynie nie stało się to jednak całkowicie i kryzys sprzed dziesięciu lat wciąż ją uwiera. Mimo porozumień z MFW i prywatnymi wierzycielami po trwających zresztą latami negocjacjach Argentyna nadal nie ma praktycznie dostępu do rynków finansowych. Ciągną się za nią procesy o sprzeniewierzenie cudzych środków. Bilans jest więc niejednoznaczny, choć pod względem wzrostu gospodarczego wypada zaskakująco pozytywnie i Grecja może ulec pokusie ogłoszenia niewypłacalności. Świat jednak powinien ją od tego odwieść.

Lehman 2

Czy zatem tęsknimy za powtórką jesieni 2008 roku? Za chaosem na rynkach finansowych, ich kompletnym paraliżem spowodowanym brakiem wzajemnego zaufania instytucji finansowych z powodu obaw, że partner może zaraz zbankrutować, bo miał greckie papiery  dłużne? Kryzys przeniósłby się zapewne na inne kraje i trudno byłoby zapanować nad tym dominem. Razem greckie, irlandzkie, portugalskie i hiszpańskie banki mają zobowiązania wobec banków z innych państw i innych instytucji na ponad 1 bilion euro ! Tak, 1000 miliardów. Straty więc rozprzestrzeniłyby się na cały światowy system finansowy poprzez system europejski. Czy świat stać na nowe pompowanie ogromnych środków, aby ratować system finansowy? Już obecnie kryzys grecki uderzył rykoszetem w notowania obligacji komunalnych w... Kalifornii. Jak to jest możliwe ? Gwarantuje je Dexia, bank belgijsko-francuski, który inwestował także w obligacje rządu greckiego. Jeśli ten ostatni odmówi regulowania długu, Dexia poniesie straty, a wtedy istnieje ryzyko, że nie wywiąże się z umów gwarancyjnych.

Co pozostaje?

Wybrane rozwiązanie powinno doprowadzić do chirurgicznego przerwania kryzysu i zminimalizować ryzyko jego recydywy. Rozwiązanie forsowane przez strefę euro to postawienie do dyspozycji tak dużej pomocy i na tak długo, że odległy horyzont jej wygaśnięcia uwiarygodni program redukcji deficytów i  potem długu dzięki powrotowi Grecji na ścieżkę solidnego wzrostu gospodarczego. Wymieniana suma 100 mld euro i rok 2014 powinny po pewnym czasie uspokoić rynki finansowe. Ta strategia jest ryzykowna, bo długo nie będzie wiadomo, czy się sprawdzi, a rynki finansowe będą reagowały histerycznie na potknięcia. Niesie ona ryzyko pokusy nadużycia przez Grecję, bo praktycznie otrzyma czek in blanco.

Z tego względu, że nie musi ona oznaczać zakończenia kryzysu, lepszym rozwiązaniem wydaje się kontrolowana restrukturyzacja długu greckiego, dla której odległym wzorem może być strategia urugwajska. Oznacza to przeniesienie części strat na inwestorów. Minimum tutaj stanowi ich dobrowolne (z przymrużeniem oka) zrolowanie obligacji greckich w momencie ich zapadania. To nie zmniejszy jednak zobowiązań Grecji, więc raczej okaże się niewystarczające. Potrzebna będzie kombinacja odpisania długu, redukcji stóp procentowych do poziomu dla najlepszych dłużników ze strefy euro.

Historia wskazuje, że długi gromadzi się latami, ale obniża się je już dziesiątkami lat, dlatego Grecja też zapewne potrzebowałaby dużo czasu, aby zejść z nim poniżej choćby 100 proc. PKB. Nie mówiąc już o dozwolonym w UE pułapie 60 proc. Potrzebowałaby też wiary, że potrafi to uczynić. Skoro nam jej brakuje, to pozostaje tylko restrukturyzacja i pogodzenie się inwestorów ze stratami.

Autor pracuje w Uczelni Łazarskiego w Warszawie i w Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych (CASE).

 

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy