Niepowodzenie dotychczasowej strategii opartej na rozciągniętej w czasie pomocy finansowej dla Grecji w zamian za redukcję deficytu i reformy strukturalne oraz zmęczenie podatników w krajach strefy euro wykupywaniem kolejnych krajów sprawiają, że psychologicznie strefa euro dojrzała do cięcia chirurgicznego. Część ekonomistów oczekuje takiego obrotu spraw.
Kusząca plajta...
Rzeczywiście, Greków może kusić rozwiązanie argentyńskie. Mają poczucie, że wpadli w błędne koło; znaczna redukcja deficytu w krótkim czasie wywołuje recesję, która z kolei blokuje dalsze zmniejszanie deficytu, co wymusza kolejną rundę oszczędności. I jak Grecja ma wyrastać z długu publicznego? W dodatku rynki finansowe zdecydowały, że Hellada jest bankrutem, więc jeżeli są gotowe pożyczać jej pieniądze, to tylko po zaporowych stopach powodujących dalszą destabilizację.
Tymczasem istnieje inna opcja; kraj może jednostronnie ogłosić niewypłacalność i jednocześnie wystąpić ze strefy euro, restaurując drachmę, która dzięki płynnemu kursowi osłabiłaby się znacznie, co poprawiłoby skokowo konkurencyjność eksportowi i tym samym nadało impuls wzrostowy. Płynny kurs zapewniłby także względną swobodę polityce pieniężnej, która mogłaby wspierać konsolidację fiskalną. Wzorem do naśladowania jest Argentyna, która zawiesiła spłaty, zlikwidowała izbę walutową, czyli w uproszczeniu sztywny kurs 1:1 do dolara USA i pozwoliła peso zanurkować do jednej trzeciej uprzedniej wartości.
Argentyna wciąż nie ma praktycznie dostępu do rynków finansowych
Przed decyzją o moratorium ojczyzna tanga borykała się z recesją przez trzy lata – PKB łącznie obniżył się o ponad 8 proc. Grecji, wliczając prognozę na 2011 r., ubędzie około 9 proc. PKB przez ostatnie trzy lata. Argentynę nękały masowe demonstracje przeciwko planom reform i oszczędnościom przed zawieszeniem obsługi długu; podobnie jest w Grecji. I tu na razie analogie się kończą, ale można dopisać ich dalszy ciąg na podstawie wydarzeń w Argentynie. Po decyzji w końcu 2001 r. nastąpił głęboki kryzys gospodarczy i finansowy, gdyż kraj ten utracił całkowity dostęp do rynków finansowych, który spowodował spadek PKB o dalsze 11 proc. Łącznie zatem cztery lata recesji kosztowały utratę blisko 20 proc. PKB. Niemniej pozbycie się garbu długów, uwolnienie peso od dolara i jego dewaluacja wyzwoliły wzrost gospodarczy. Z wyjątkiem 2009 r. Argentyna od 2003 r. rozwija się dynamicznie do dzisiaj, ale nawet podczas niedawnego globalnego kryzysu jej PKB nie uległ skurczeniu, bo odnotowano wzrost o 0,8 proc. w 2009 r.