Analitycy przewidują, że na giełdach co najmniej przez kilka miesięcy sytuacja będzie bardzo zmienna. Nie wiadomo, jakie efekty przyniosą działania podjęte przez europejskich polityków w celu ratowania strefy euro. Realna jest też groźba, że w rozwiniętych gospodarkach pojawi się recesja.
Jak zatem ochronić swój kapitał i zapewnić sobie spokój? Najlepiej jeszcze przez kilka miesięcy inwestować bezpiecznie, bo polowanie na giełdowe okazje podczas spadku kursów udaje się tylko nielicznym.
Ten kto chce ulokować pieniądze na krótko, powinien udać się do banku. Obecnie oprocentowanie najlepszych depozytów trzy- czy sześciomiesięcznych przekracza 7 proc. w skali roku. Jednak eksperci przestrzegają przed lokatami długoterminowymi o stosunkowo niskim oprocentowaniu, obawiając się wzrostu inflacji (pomogłoby to rządowi w redukcji długu, ale uszczupliłoby oszczędności obywateli).
Lepszym rozwiązaniem są polskie obligacje skarbowe. Można je kupić w sieci PKO BP lub na giełdzie (jest to bardziej skomplikowane). Najbezpieczniejsze są obecnie papiery, których oprocentowanie jest powiązane z inflacją (na rynku pierwotnym są to cztero- i dziesięciolatki) lub ze stawkami na rynku międzybankowym (trzylatki). Oprocentowanie czterolatek oferowanych w listopadzie w PKO BP wynosi 5 proc. w skali roku, a dziesięciolatek 5,75 proc.
Zawirowania na giełdzie można też przeczekać, lokując nadwyżki finansowe w obligacjach korporacyjnych notowanych na rynku Catalyst. Zapewniają one wyższe odsetki niż papiery skarbowe (od 6 do 10 proc.), ale są jednocześnie bardziej ryzykowne (emitent takich papierów może ogłosić upadłość). Ogólna zasada jest taka: im wyższe oprocentowanie, tym większe ryzyko.