Jak powiedzieli agencji byli i czynni traderzy, proszący o zachowanie anonimowości, banki celowo składały duże zlecenia walutowe tuż przed lub w trakcie minutowych lub dwuminutowych fixingów, które – w zależności od pary walutowej – odbywają się co pół godziny lub godzinę. Dilerzy różnych instytucji wchodzili przy tym w zmowy, aby zwiększyć swoje szanse wpłynięcia na kursy z fixingów. Wykorzystywali też wiedzę na temat zleceń składanych przez klientów (tzw. front-running).
Proceder ten przypuszczalnie nie był nielegalny, ale z pewnością kontrowersyjny. Nie jest też jasne, czy nie jest kontynuowany. Dlatego nowa brytyjska agencja nadzorująca rynki finansowe, FCA, rozważa rozpoczęcie śledztwa dotyczącego ustalania kursów na rynku walutowym.
Kursy wymiany 181 par walutowych, ustalane przez spółkę World Markets i publikowane przez agencję Reutera, nie budzą zainteresowania większości inwestorów, ale są wykorzystywane m.in. przez firmy zarządzające aktywami do wyceny portfeli oraz przez dostawców indeksów, takich jak FSTE i MSCI. Według informacji Bloomberga, jedna z największych firm zarządzających aktywami zgłaszała już brytyjskim nadzorcom podejrzenia, że na rynku walutowym dochodzi do manipulacji.
Na rynku forex codziennie zawierane są transakcje o wartości 4,7 bln USD, co oznacza, że jest to największy spośród rynków finansowych. Jednocześnie, jest jednym z najmniej uregulowanych. - Rynek walutowy jest jak Dziki Zachód – ocenił James McGeehan, współzałożyciel firmy FX Transparency, która doradza spółkom w sprawach obrotu walutami.
FCA, która powstała w kwietniu br., przejmując część obowiązków zlikwidowanego Urzędu ds. Usług Finansowych (FSA), wraz z zagranicznymi regulatorami przygląda się też stopom i kursom odniesienia z innych rynków, m.in. ropy naftowej i swapów. Cień podejrzeń padł na nie po tym, jak okazało się, że banki manipulowały stawkami LIBOR, wyrażającymi koszt kredytu na rynku międzybankowym.