Pokazuje to przykład „Super Expressu”. Jej wydawca i redaktor naczelny zamieścili w Internecie oświadczenie, w którym przeprasza Justynę Steczkowską za opublikowanie jej zdjęć, gdy opalała się nago na tureckiej plaży. To efekt wyroku, w którym sąd uznał, że naruszono dobra osobiste piosenkarki. [b]Ponieważ zdjęcie publikowano także na stronie internetowej dziennika, sąd nakazał przeprosiny nie tylko w papierowym, ale i elektronicznym wydaniu.[/b]
Wyrok teoretycznie został wykonany, tyle że większość internautów nigdy nie przeczyta oświadczenia. Otóż opublikowano je pod domeną www.se.com.pl. Tymczasem wydanie internetowe „SE” znajduje się aktualnie pod adresem www.se.pl. Pod domeną www.se.com.pl nie ma zaś niczego innego poza treścią oświadczeń.
– Trudno mówić o niewykonaniu wyroku, gdyż taka domena była wskazana w pozwie. Gdy sąd rozpoznawał sprawę, właśnie pod nią ukazywało się wydanie internetowe gazety. Po wydaniu wyroku dziennik zmienił adres. Tak samo zrobił już wcześniej w innej sprawie. Oczywiste jest dla mnie, że czyni to po to, aby treść przeprosin dotarła do jak najmniejszej liczby czytelników – mówi Maciej Ślusarek, adwokat, który reprezentował Steczkowską w sporach sądowych z „SE”.
[srodtytul]Żonglerka domenami[/srodtytul]
Co ciekawe jeśli wpisze się domenę pomijając „www” (http://se.com.pl) użytkownicy również nie przeczytają przeprosin Justyny Steczkowskiej. Zostają bowiem przekierowani na obecnie używaną domenę wydania internetowego „SE”. W ten sposób gazeta może obejść każdy wyrok nakazujący publikowanie oświadczeń w Internecie. Jeśli teraz jako miejsce publikacji zostanie podana domena ww.se.pl, po prostu wróci pod stary adres. Ta żonglerka może trwać bez końca.