Potomków hitlerowskiego generała oburzyła plansza z wystawy „Powstanie Warszawskie 1944", otwarta w centrum Berlina, która ukazuje Reinera Stahela z podpisem „zbrodniarz wojenny" obok innych dowódców niemieckich odpowiedzialnych za zniszczenie Warszawy i masowe mordy Warszawiaków. Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, nie zamierza wycofać się z tego określenia i będzie bronił go w sądzie, gdyż rodzina Stahela zapowiada proces.
Jakie ma szanse?
Dobra osobiste, takie jak dobre imię, to sprawa indywidualna. Skoro sam generał nie żyje sprawa nie może dotyczyć jego dóbr osobistych – ochrona ich wygasa z chwilą śmierci. Ochroną może być jednak objęty kult pamięci po osobie zmarłej – dobro osobiste osób bliskich zmarłego. Z tym, że im dalsi są to krewni, tym ów kult jest raczej słabszy, przyjmujemy tu zresztą miarę obiektywną.
Wchodzi w rachubę zarówno pozew przed sądem polskim jak i niemieckim. Można bowiem wnieść go zarówno tam gdzie zamieszkuje lub ma siedzibę pozwany - domniemany sprawca naruszenia, ale także w miejscu, w którym miało miejsce zdarzenie wywołujące szkodę – w tym wypadku gdzie miała miejsce wystawa ze spornym opisem. A nawet tam, gdzie informacja internetowa wyrządziła szkodę.
— Wydaje mi się słuszna uwaga dyrektora Muzeum, który wskazuje, że badaniu podlegać będzie cała działalność generała, a nie tylko to czy był czy też nie był skazany za określone zbrodnie. Pomocne okażą się dokumenty archiwalne - wskazuje adwokat Krzysztof Czyżewski.