Sąd Najwyższy pokazał, gdzie kończy się demonstracja, a zaczyna pomówienie. SN wydał wyrok w dość głośnej w Wielkopolsce sprawie protestów przeciwko budowie na granicy gmin Swarzędz i Czerwonak magazynów fabryki produkującej środki owadobójcze.
Wsparł protestujących
Pokłosiem protestów było kilka procesów. Jeden z nich spółka BROS wytoczyła Markowi Pietrzyńskiemu za naruszenie dóbr osobistych zakładu. Mężczyzna – wówczas miejscowy radny, obecnie radny powiatu poznańskiego – pozwolił Stowarzyszeniu Len na wywieszenie na ogrodzeniu swojej posesji banera o treści: „Meszki ważniejsze od ludzi. Kolejna trująca mieszkańców fabryka. W granicach naszej gminy". Widniał też na nim adres strony internetowej stowarzyszenia. W okolicy wisiało kilka podobnych banerów.
– Chcieliśmy zainteresować mieszkańców problemem niebezpieczeństwa, co nam się udało – mówi Grzegorz Jedlikowski, do niedawna prezes tego stowarzyszenia.
Spółka wezwała radnego do usunięcia banera. Ten jedynie zakleił słowa „trująca mieszkańców", ale dało się je odczytać. Dwa tygodnie później baner usunął.
Poznańskie sądy okręgowy i apelacyjny uznały, że radny naruszył dobre imię i wiarygodność fabryki. Jako podstawę prawną jego odpowiedzialności wskazały art. 422 kodeksu cywilnego. Mówi on, że za szkodę odpowiedzialny jest nie tylko ten, kto ją bezpośrednio wyrządził, lecz także ten, kto inną osobę do wyrządzenia szkody nakłonił albo był jej pomocny.