Dziś mija dziesięć lat od wejścia w życie ustawy o ochronie danych osobowych (DzU z 2002 r. nr 101, poz. 926 ze zm.). Nadal brakuje jednak dokładnych regulacji monitoringu kamerami wideo na ulicy, w banku, w firmie. – Uważam, że dla rozwiązania problemów z monitoringiem powinna powstać odrębna ustawa – mówi Michał Serzycki, generalny inspektor ochrony danych osobowych. – Chodzi głównie o monitoring obrazu, a nie dźwięku. Uważam bowiem, że zgodnie z konstytucją nagrywanie dźwięku to zbytnia ingerencja w prywatność.
Eksperci popierają pomysł stworzenia precyzyjnych regulacji monitoringu. – Dotychczas większość problemów praktycznych musiano rozwiązywać w orzecznictwie sądowym i administracyjnym GIODO na podstawie ogólnych zasad dotyczących ochrony danych osobowych czy dóbr osobistych – mówi Grzegorz Sibiga, adiunkt w Instytucie Nauk Prawnych PAN.
Zdania, czy powinna powstać oddzielna ustawa, są jednak podzielone. Sibiga uważa, że nie jest konieczna. Monitoring w firmie można uregulować np. w kodeksie pracy. Do zwolenników odrębnej regulacji zalicza się zaś Arwid Mednis, radca prawny, partner w kancelarii Wierzbowski Eversheds. – Prawo do ochrony danych i prawo do prywatności mają wprawdzie obszar wspólny, jednak są to odrębne dobra – uzasadnia.
GIODO nie przygotował jeszcze stosownego projektu ustawy. Przepisów o monitoringu nie ma też w opracowanej w Kancelarii Prezydenta noweli ustawy o ochronie danych osobowych.
Michał Serzycki podkreśla, że widziałby w takiej specjalnej ustawie zakaz monitoringu w przebieralniach, na basenach, w toaletach. Potrzeba też uregulowania np. prawa wglądu do zbioru danych (nagrań z monitoringu).