Ponad setka azylantów przybyłych tu bez rodziców strajkuje w stolicy, by Agencja ds. Migracji wstrzymała deportacje do Afganistanu. Protestujący buntują się przeciwko temu, że podczas gdy MSZ ostrzega Szwedów przed podróżami do Afganistanu, jednocześnie wydala tam migrantów, którym odmówiono azylu.
Młodociani uchodźcy wciąż też są pod obserwacją, ponieważ wielu z nich ląduje tu bez dokumentów i podaje zmyślony wiek. Twierdzą, że są dziećmi. Dlatego rząd zdecydował się w końcu kontrolować ich wiek. Państwo myśli też o tym, jak zapobiegać, by nie zapadali się pod ziemię, gdy otrzymają odmowę pobytu. Migranci przenoszą się wtedy na ulicę i utrzymują z kradzieży i rabunku. Występują pod wieloma tożsamościami.
Według raportu Zarządu Wojewódzkiego w Sztokholmie, są to najczęściej uchodźcy z Maroka, Algierii i Afganistanu. Afgańczycy to największa grupa młodocianych przybyłych bez towarzystwa rodziców lub opiekunów. Niektórzy postanawiają ukryć się przed władzami i rezygnują z ubiegania się o przyznanie im prawa do ochrony. Występują jednak w końcu o azyl, by w ten sposób móc liczyć na jakąś formę utrzymania.
Teraz wykrystalizował się kolejny dramat w życiu nieletnich azylantów. Okazuje się, że jeżeli otrzymują szwedzkie obywatelstwo, to tracą prawo do starania się, by ich rodzice mogli się tu osiedlić. Jak to wszystko pogodzić, by wszyscy byli zadowoleni?
W wielu przypadkach Agencja ds. Migracji odwoływała się do ustawy o cudzoziemcach z 1997 r. Według niej, dziecko nabywa prawo do sprowadzenia swoich bliskich, jeżeli nie ma szwedzkiego obywatelstwa i nie jest w związku małżeńskim. Zatem osoba niepełnoletnia, która posiada szwedzki paszport, nie jest uważana za cudzoziemca. Tak brzmi także prejudykat Sądu Migracyjnego. Dzieci, które uzyskają szwedzkie obywatelstwo pozbawione są możliwości łączenia się ze swoimi rodzinami.