– Wewnętrzne konsultacje rządowe w sprawie prywatyzacji pracowniczej zbliżają się do końca, a rozbieżności między ministerstwami dotyczą szczegółów – mówi „Rz” wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak. Jego zdaniem ten program może zostać przyjęty nawet na jednym z najbliższych posiedzeń rządu.
Załogi państwowych firm wzięły sobie mocno do serca faworyzowany przez Pawlaka model prywatyzacji pracowniczo-menedżerskiej. Pod wpływem zapowiedzi wprowadzenia prawa pierwokupu przy prywatyzacji uaktywniają się istniejące spółki pracownicze i powstają nowe. A resort gospodarki intensywnie spotyka się w tej sprawie ze związkowcami.
W pełni popieramy ich projekt. Na początku września przedstawiciele ministerstwa zachęcali nas do udziału w prywatyzacji firmy, deklarując chęć pomocy, jeżeli rząd przyjmie korzystne dla nas rozwiązania – mówi „Rz” Marek Bodych, przewodniczący „Solidarności” w Polmosie Józefów. Pracownicy tej firmy założyli spółkę w ubiegłym roku. Już raz startowała do zakupu Polmosu, jednak resort skarbu unieważnił prywatyzację.
Na kolejne podejście zanosi się w październiku – MSP chce ogłosić na nowo zaproszenie dla potencjalnych inwestorów do udziału w przetargu. – Weźmiemy w nim udział – deklaruje Marek Bodych. – Nie jesteśmy jedynymi, którzy mają podobne plany. Rozmawiamy z kilkudziesięcioma kolegami związkowymi z innych spółek, w których istnieje ryzyko niekorzystnej prywatyzacji z udziałem zagranicznych inwestorów. Tam, gdzie jeszcze nie ma spółek pracowniczych, załogi przygotowują się do ich powołania. Tak jest choćby w kopalniach i spółkach energetycznych.
Sztandarowy przykład to Enea, gdzie związkowcy liczą, iż dzięki spółce pracowniczej nie dopuszczą do przejęcia firmy przez inwestora branżowego.