– Kluczowe jest, żeby kraje, które przeprowadziły reformę emerytalną, nie wycofały się z niej – powiedział wczoraj Oli Rehn, unijny komisarz polityki gospodarczej i pieniężnej.
Węgry już ogłosiły, że przestają przekazywać pieniądze do tzw. drugiego filara, a polski rząd ciągle zastanawia się, co zrobić z OFE. Rada Komisji Europejskiej jest jednoznaczna. – Reformy są potrzebne i nie należy z nich rezygnować dla bieżących oportunistycznych przyczyn – mówi "Rz" wysoki rangą urzędnik w Dyrekcji Generalnej ds. Gospodarczych i Finansowych w KE. I ostrzega, że statystyczne korzyści będą krótkotrwałe. – To pomoże na jeden rok. A w dłuższym terminie i tak nie będziemy brali pod uwagę tego spadku długu i deficytu spowodowanego likwidacją prywatnych funduszy – mówi przedstawiciel KE.
Wszystkie kraje, które mają deficyt wyższy niż 3 proc. PKB, są automatycznie objęte procedurą nadmiernego deficytu, która grozi karą finansową lub odebraniem części funduszy strukturalnych. Do decyzji o rezygnacji z tej karnej procedury potrzebna jest pozytywna ocena Komisji stwierdzająca nie tylko, że deficyt spadł poniżej 3 proc. PKB, ale również że jest pod kontrolą. – Nie damy takiej pozytywnej oceny, bazując tylko na jednorazowych skutkach likwidacji drugiego filara. Potrzebne są reformy strukturalne – zapowiada nasz rozmówca w KE.
Komisarz Oli Rehn przedstawił wczoraj także jesienne prognozy gospodarcze dla UE. Źle wygląda fiskalny obraz Polski. Deficyt finansów publicznych ma się co prawda nieco zmniejszać, ale nie w takim tempie, jakiego życzyłaby sobie Bruksela. W uzgodnionym z Polską planie uzdrawiania finansów deficyt miał spaść poniżej unijnego maksimum 3 proc. produktu krajowego brutto w 2012 roku. Według najnowszych prognoz będzie wtedy wciąż bardzo wysoki – na poziomie 6 proc. PKB.
– Polska nieźle radziła sobie w kryzysie. To dodatkowy powód, dla którego powinna wypełnić cele fiskalne, zanim deficyt i dług nie wymkną się spod kontroli – powiedział komisarz Rehn. Według prognozy KE dług publiczny będzie systematycznie rósł, dochodząc w 2012 roku do 60 proc., uznawanego w UE za maksimum. Dług powyżej tego poziomu uniemożliwi Polsce wejście do strefy euro, może też grozić sankcjami, podobnie jak zbyt wysoki deficyt. W kategorii wzrostu PKB Polska nie jest już na pierwszym miejscu, w tym roku wyprzedzą nas Słowacja i Niemcy, a w 2011 roku – Estonia. Jak zauważa Komisja Europejska, to, co było siłą Polski w kryzysie, teraz nieco spowalnia wzrost. Chodzi szczególnie o stosunkowo mały stopień otwarcia polskiej gospodarki. Gdy za granicą spadał popyt, Polska zniosła to nieźle, opierając się na popycie krajowym. Ale gdy tam dochodzi do ożywienia, to nasz kraj nie korzysta z tego w pełni. W sumie jednak prognozy na lata 2011 i 2012 są dobre. Polska gospodarka będzie korzystać z unijnych funduszy, pomogą lepsze nastroje przedsiębiorców i konsumentów i wielkie inwestycje w infrastrukturze planowane na piłkarskie Euro 2012.