Niskie wpływy po pierwszym kwartale sugerują poprawę bezpieczeństwa na polskich drogach. Przeczą temu policyjne statystyki. Z dwóch wykluczających się celów, założonych przez rząd w budżecie, nie widać na razie perspektywy na realizację żadnego. Pieniędzy z mandatów nie ma, a kierowcy wcale nie jeżdżą bezpieczniej.
W porównaniu z I kwartałem 2011 r. w tym samym czasie roku obecnego wzrosła liczba wypadków (z niecałych 7 tys. do 7 266), ofiar śmiertelnych (z 724 do 735) i rannych (z 8634 do 9069).
Co prawda liczba kolizji spadła o około 10 proc. (do ok. 80,5 tys.), to jednak spadek wpływów do budżetu z mandatów jest nieproporcjonalnie większy. Zamiast około 300 mln zł w ciągu trzech pierwszych miesięcy roku trafiło tam raptem 4,4 mln zł.
– Rząd przeznaczył ogromne pieniądze na poprawę bezpieczeństwa, a jednocześnie założył ogromne wpływy z tytułu karania za niebezpieczną jazdę – zauważa poseł Jerzy Polaczek, minister transportu w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.
Wpływy z mandatów – to nowa pozycja w budżecie – oparta na szacunkach Głównego Inspektora Transportu Drogowego i Ministra Transportu. Zakładali oni, że takie wpływy umożliwi uruchomienie systemu automatycznego nadzoru nad ruchem (CANARD).