Bruksela stawia Rosji i Ukrainie ultimatum: dziś gaz musi popłynąć. Jeśli nie popłynie, konsekwencje będą poważne. Jakie, na razie unijni politycy nie mówią, bo są przekonani, że nie trzeba będzie ich realizować. — W czwartek może dojść do porozumienia — oświadczył wczoraj w Pradze Mirek Topolanek, premier Czech. Jego rząd od 1 stycznia kieruje UE.
Topolanek wspólnie z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Barroso rozmawiali wczoraj rano po raz kolejny z przywódcami Rosji i Ukrainy i wierzą, że obie strony nie zaryzykują dalszego pogarszania swojej wiarygodności.
Z zapewnień obojga premierów — Władimira Putina i Julii Tymoszenko — wynika, że szefowie skonfliktowanych koncernów państwowych przyjadą dziś na negocjacje do Brukseli wyposażeni we wszelkie pełnomocnictwa do zawarcia porozumienia. Z urzędnikami Komisji Europejskiej i czeskiego rządu spotkają się prezesi Gazpromu i Naftogazu.
Także dziś ukraińska delegacja przylatuje do Moskwy, by kontynuować przerwane negocjacje w sprawie podpisania kontraktu na 2009 rok.– Gazprom chętnie zakończy rozmowy tak szybko, jak to tylko możliwe i ma nadzieję, że stanie się to już w czwartek – poinformowało "Rz" źródło w rosyjskiej firmie.
- Koncern, choć pręży muskuły, zrozumiał, że może stracić twarz i duże pieniądze, jeśli obecna sytuacja utrzyma się dłużej - powiedział nam jeden z ekspertów.