Oficjalnie już ogłoszono zmianę planów prywatyzacyjnych GPW i zamiar zbycia ponad 74 proc. akcji inwestorowi strategicznemu, którym – jak możemy się spodziewać – będzie inna giełda. Jest to niewątpliwie efekt zmian zachodzących w świecie giełdowym w ostatnich latach.
Obserwując go od szeregu lat, najpierw dało się zauważyć przejście giełd z modelu ustabilizowanych instytucji, niekonkurujących ze sobą, na model agresywnie działających uczestników światowego rynku papierów wartościowych. Wiązało się to często z powierzeniem zarządu agresywnym menedżerom, wprowadzaniem nowych produktów, tzw. demutualizacją (odejście od modelu towarzystw wzajemnych), upublicznianiem giełd, za przykładem giełdy australijskiej, która pierwsza zaczęła notować własne akcje.
Wytworzyło się kilka centrów skupiających i przejmujących inne giełdy: Nowy York i Paryż (NYSE Euronext), które obejmuje szereg giełd europejskich, niemal ogólnoświatowy NASDAQ OMX, który przejął m.in. giełdy wokół Bałtyku, London Stock Exchange, która kontroluje już Borsa Italiana. Zdecydowanie agresywnie posuwa się do przodu Borse Dubai kontrolująca NASDAQ Dubai i posiadająca znaczny pakiet LSE. Bezpośrednio z nami konkurujący Wiedeń stworzył własną grupę, uzyskując decydujący wpływ na giełdy w Budapeszcie, Pradze i Lublanie. Naszych planów przejęć, poza obszarem Ukrainy, niestety nie udało się zrealizować, Wilno zostało przejęte przez OMX (czego nie mogę odżałować).
Nadal na świecie działa wiele tzw. niezależnych giełd, do których zalicza się również GPW. Wszystkie one stają wobec pytania: co dalej? Czy są w stanie, w perspektywie kilku lat, skutecznie konkurować ze wspomnianymi wyżej grupami giełd, a także alternatywnymi platformami obrotu, które często okazują się być bardzo efektywne i tanie.
Zbycie akcji GPW któremuś z inwestorów strategicznych będzie się równało wejściu do którejś z grup giełd. Oznaczać to będzie zapewne bogatszą ofertę na GPW, ale i przesunięcie się obrotu największymi spółkami na inne rynki.