Minister rolnictwa Tom Vilsack zapewnił, że przypadek ten „nie stanowi żadnego ryzyka dla zdrowia ludzkiego czy podaży żywności". Wyjaśnienia te przyjęto najwyraźniej w krajach kupujących to mięso. Obawy, że dojdzie znowu do spięcia między konsumentami i dużymi importerami wołowiny wywołały we wtorek falę wyprzedaży transakcji terminowych żywego bydła. Pierwszy przypadek BSE w USA w 2003 r. spowodował spadek eksportu tego mięsa o 3 mld dolarów. Dopiero w 2011 r. eksport wrócił do normalnego poziomu.
Zwierzę mleczne z prionami wykryto w poniedziałek w Kalifornii. Próbki przesłano do laboratorium w Ames w stanie Iowa, gdzie potwierdzono rzadką postać choroby. Wyniki badań przekazano laboratoriom w Wielkiej Brytanii i Kanadzie.
Amerykańscy hodowcy bydła starali się nie dopuścić do powstania paniki. – Najważniejszym przesłaniem jest to, że amerykańskie mięso jest bezpieczne – podkreślił Philip Seng z Amerykańskiej Federacji Eksporterów Mięsa. Według jej wyliczeń, Stany eksportują wołowinę za ponad 353 mln dolarów miesięcznie głównie do Meksyku, Kanady, Korei i Japonii.
Stado krów w Stanach liczy około 90,8 mln s tuk, hodowlą zajmują się Teksas, Nebraska, Kansas i Kalifornia. Około 40 tys. zwierząt jest co roku badane przez resort rolnictwa.
Zagraniczne reakcje
Komisja Europejska oświadczyła, że nie zamierza wprowadzać żadnych szczególnych posunięć wobec importu z USA. – Komisja jest zadowolona, że potwierdzono nowy przypadek BSE w ramach funkcjonującego systemu nadzorowania tej choroby w Stanach, co zapobiegło pojawieniu się tego zwierzęcia w łańcuchu żywnościowym – stwierdził rzecznik komisarza ds. ochrony zdrowia, Frederic Vincent. – Wykrycie przypadku w Kalifornii potwierdza, że amerykański system funkcjonuje. Nie wpłynie więc na importowanie 16 tys. ton mięsa rocznie ze Stanów – dodał Vincent.