Mechanicy z Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 2 będą mogli naprawiać uszkodzenia i modernizować amerykańskie myśliwce. Jak dowiedziała się „Rz”, podpisanie umowy w tej sprawie to kwestia najbliższych tygodni. Na jej podstawie polscy mechanicy będą mogli usuwać uszkodzenia poszycia, podwozi, niektórych agregatów i systemów hydraulicznych. – To radykalnie skróci czas naprawy jastrzębi – mówi ppłk Wiesław Grzegorzewski, rzecznik Sił Powietrznych. Obecnie z każdą poważniejszą usterką trzeba latać do USA.
– Czeka nas skok technologiczny. Konieczne będą zakupy kosztownych urządzeń diagnostycznych, a mechanicy muszą poznać zupełnie nowe techniki obsługi – przyznaje Dariusz Sokulski, rzecznik WZL 2. Zakłady liczą, że potrzebne inwestycje pomoże sfinansować w ramach offsetu sam Lockheed Martin. Amerykanie mieliby przeszkolić inżynierów i dostarczyć dokumentację techniczną.
Przeniesienie serwisu F-16 do Bydgoszczy będzie dużym sukcesem polskich negocjatorów. Tym większym, że jeszcze w zeszłym roku Lokheed twierdził, że wymóg utworzenia zaplecza obsługowego nie znajduje się ani w kontrakcie na dostawę samolotów, ani też w umowie offsetowej. Nic dziwnego, usługi i naprawy na terenie USA miały być poważnym źródłem dodatkowych dochodów militarnego giganta z Teksasu.
Do Polski dotarły już 33 myśliwce (z zamówionych 48). Techniczne kłopoty z przerzutem pierwszych maszyn uświadomiły wojskowym, że niezbędne jest szybkie uruchomienie zaawansowanego serwisu F-16, wykraczającego poza obsługę eksploatacyjną.
Z towarzyszącego „kontraktowi stulecia” programu offsetowego, wycenionemu na 6 mld dol., Lockheedowi udało się zrealizować zobowiązania warte 4,3 mld dolarów. Ministerstwo Gospodarki nie ujawnia wartości tworzonego centrum obsługi F-16 w Bydgoszczy. – Mimo oporów amerykańskiego partnera udało się nam porozumieć i zmierzamy do oczekiwanego finału – kwituje Hubert Królikowski, dyrektor Departamentu Programów Offsetowych w Ministerstwie Gospodarki.