Jedynym indeksem GPW, który zyskuje od początku 2009 r., jest WIG–Spożywczy. – Branża spożywcza jest mniej narażona na skutki kryzysu z prostego powodu: musimy jeść i pić – mówi Marcin Sójka, analityk Domu Maklerskiego PKO BP.
Tak mówi teoria, w praktyce trudno wyciągnąć jednoznaczne wnioski. – Na indeks spożywczy wpływa wiele czynników niezależnych od aktualnej kondycji branży i warunków makroekonomicznych. Wystarczy wspomnieć, jak rynek zareagował na podanie przez PKM Duda informacji o opcjach walutowych – dodaje Sójka.
Bez względu na sytuację na GPW kryzys nie ominie z pewnością także firm spożywczych. – Pierwsze oznaki spowolnienia widoczne były w 2008 r. Po dziewięciu miesiącach rentowność netto branży wynosiła 3,5 proc. Rok wcześniej przekraczała 4 proc. – mówi Roman Urban z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Wolniej rosła także wartość produkcji sprzedanej dużych i średnich firm. GUS podał, że w 2008 r. była o 1 proc. wyższa niż w 2007. – W ciągu ostatnich kilku lat rosła w tempie ok. 7 proc. rocznie – mówi Urban.
Zdaniem Doroty Puchlew, analityka ING Securities, także firmy spożywcze narażone są na kłopoty finansowe: – Zdecydowana większość producentów korzysta z finansowania zewnętrznego, a banki coraz mniej chętnie udzielają i przedłużają kredyty krótkoterminowe. Nawet zakłady, które zdołają podtrzymać płynność finansową, muszą się liczyć z koniecznością cięcia kosztów, w tym ograniczenia zatrudnienia.