Oktoberfest - tej nazwy nie trzeba tłumaczyć miłośnikom złotego trunku. To jesienne święto piwa, które na dwa tygodnie zmienia stolicę Bawarii – Monachium w krainę piwa, śpiewu i zabawy. Tu bawią się całe rodziny. Tegoroczna impreza była wyjątkowa, bowiem mija 200 lat, kiedy odbył się pierwszy Oktoberfest, choć wówczas nikt nie sądził, że będzie to jedno z najbardziej dochodowych biznesów w Niemczech.
200 lat temu Ludwik, późniejszy król Bawarii, postanowił zauroczyć swoją przyszłą żonę i dla uczczenia swojego ślubu zorganizował wyścigi konne. Tak wszystkim spodobała się ta impreza, że za rok postanowił ją powtórzyć, a potem już poszło. Tereny, na których odbywał się impreza na cześć żony nazwał „polami Teresy” (Theresienwiese). Tegoroczny festyn – 177, bowiem w historii było kilka przerw (wojna, epidemie, etc.) trwał nie dwa tygodnie, ale 16 dni. Rozpoczął się 17 września w samo południe, tradycyjnym otwarciem pierwszej beczki. Czyni to burmistrz Monachium. Christian Ude, podobnie jak w roku poprzednim potrzebował tylko dwóch uderzeń, aby potworzyć beczkę.
Olbrzymie namioty, tłumy gości, w większości w tradycyjnych bawarskich strojach, przez dwa tygodnie biesiadowali w Monachium. Wszystko przy dźwiękach bawarskiej muzyki. Na terenie festynu ustawionych było 14 wielkich namiotów (do największych mogło wejść nawet 10 tys. osób) i dziesiątki mniejszych. Krągłe kelnerki, uwijały się przynosząc po kilkanaście kufli z piwem na raz. A trzeba przyznać, że to wielka sztuka. Piwo na Oktoberfest podawane jest tylko w litrowych kuflach, tzw. mass. Co roku spora ich część znika. W tym roku ukradziono tylko 130 tys. kufli, czyli o 15 tys. mniej niż przed rokiem. Prawo do rozlewania piwa na Oktoberfest mają tylko monachijskie browary, w tym wielka szóstka, do której należy znany w Polsce browar Paulaner.
Gości nie odstraszała cena. Za litrowy kufel piwa trzeba było zapłacić prawie 9 euro. Oktoberfest to wielkie biesiadowanie, połączone ze śpiewami, a wszystko z bawarskim smakiem. W tym roku nie zabrakło też elementów historycznych. Zorganizowano mini wyścigi konne, w których startowali jeźdźcy w historycznych strojach. Było też wielkie wesołe miasteczko, ale z karuzelami sprzed ponad 100 lat.
Jak dochodowy jest to biznes niech świadczy fakt, że miasto zarobiło na tej imprezie ponad 850 mln euro. Oczywiście, to nie tylko pieniądze wydane na piwo, ale i jedzenie, zakupy robione przez turystów, hotele, etc. Browary nigdy nie przyznały się ile zarobiły na rozlewanym na festynie piwie. Organizacja Oktoberfest kosztowała 4,3 mln euro. Każdego dnia pracowało przy nim osiem tysięcy osób.