Następnie w obronie ministra wystąpił premier Donald Tusk i powiedział, że odpowiedzialność za kolej i drogi ciąży na ministrze Grabarczyku i na rządzie. Zaznaczył, że rząd traktuje sytuacje na kolei, jako zadanie priorytetowe. Chwilę później dodał jednak, że nie jest zadaniem mojego rządu i ministra Grabarczyka tłumaczenie historii, tych zaszłości, które zaważyły na fatalnej kondycji PKP dzisiaj w Polsce. - Czujemy swoją część odpowiedzialności i nie zamierzamy o tym dyskutować. My także ponosimy odpowiedzialność, że PKP jest dzisiaj w takim stanie, w jakim dzisiaj jest - mówił premier.
Następnie odniósł się do zarzutów o postępy w budowaniu dróg i autostrad informując, że jego rząd wydał w 2010 roku na budowę dróg i autostrad więcej, niż poprzednie rządy w latach 1995 - 2007. - W roku 2010, mimo drastycznego kryzysu finansowego, który wszędzie w Europie każe ludziom obcinać wydatki, także na infrastrukturę, nasz rząd wydaje na drogi i autostrady 20 mld złotych. To znaczy tyle, ile przez całe rządy PiS-u, kiedy o kryzysie nikt nawet nie śnił, ani w Europie, ani na świecie - zaznaczył Tusk.
[srodtytul]Andrzej Adamczyk (PiS)[/srodtytul]
Za odwołaniem ministra opowiedział się klub PiS. - Winnym zaniedbania na kolei jest obecny resort infrastruktury - powiedział poseł Andrzej Adamczyk.
- Należy sobie zadać pytanie, kto zapłaci za to, czego ostatnio doznali Polacy. Czy zapłaci pan minister Grabarczyk, czy zapłaci pan panie premierze, czy cały rząd, a może koalicja. A za co? Za kolej, za drogi, mieszkalnictwo, budownictwo, transport lotniczy, gospodarkę morską, pocztę, cyfryzację - powiedział Adamczyk.
- Półtora roku temu klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości złożył wniosek o odwołanie ministra Grabarczyka, obawiając się, że resort pod jego kierownictwem doprowadzi do zapaści kolei, transportu drogowego, lotniczego, a zwłaszcza zaprzepaści szanse, jakie stoją przed nami, kiedy możemy realizować program drogowy. Wówczas wziął pan polityczną odpowiedzialność. Czy zrobi to pan po raz drugi? – pytał poseł.