Jak podało Tesco w komunikacie sprzedaż za sześć tygodni kończących się 8 stycznia wzrosła ogółem 7,6 proc. Było to jednak możliwe dzięki wynikom rynków zagranicznych, gdzie obroty skoczyły 14,2 proc. W Europie o 5,6 proc., na rynkach azjatyckich 24,2 proc. zaś w USA 36,9 proc. Jednak wyniki w Wielkiej Brytanii wyniki są znacznie gorsze. CO prawda ogółem obroty wzrosły 4,2 proc. jednak jeśli z wyniki wyłączy się sklepy, które nie działały w tym okresie rok temu wówczas jest to skromne 0,6 proc. - Nasz personel i dostawcy wykonali fantastyczną pracę w trudnych okolicznościach rynku - stwierdził w komunikacie Terry Leahy, prezes Tesco. Firma wyjaśnia także, że ostra zima spowodowała zmniejszenie zakupów zwłaszcza w kategoriach nie żywnościowych.

Jednak zdaniem analityków wyniki są bardzo rozczarowujące, konkurenci jak Sainsbury's czy Morrison w sezonie świątecznym wypadli znacznie lepiej. Laurie McIlwee, dyrektor finansowy Tesco odpowiadała na dzisiejszej konferencji, że wyniki grupy dotyczą krótszego okresu niż w przypadku rywali rynkowych, dlatego nie można ich wprost porównywać. Jej zdaniem wpływ na poziom obrotów miały rosnące w Wielkiej Brytanii podatki oraz ceny paliw.

Poza tym w sprzedaży Tesco ok 25 proc. stanowią produkty nie żywnościowe, a w przypadku Sainsbury's jedynie ok 15 proc. Jednak zdaniem analityków zysk netto koncernu za cały rok finansowy 2010/2011 będzie niższy od wcześniej oczekiwanego.