W najbliższy wtorek, 26 sierpnia, Volvo pokaże w Sztokholmie swój najnowszy model – SUV XC90. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że XC90 jest pierwszym autem zaprojektowanym wspólnie przez Volvo i chiński koncern Zhejiang Geely Holding Group Co, który kupił Volvo cztery lata temu.
Auto wygląda jak Volvo, ma być bezpieczne, z czego zawsze słynęła szwedzka marka, ale trochę „podkręcone", tak aby się natychmiast spodobało Chińczykom. Przy tym nie ma mowy, aby jakiekolwiek rozwiązania zostały skopiowane od konkurencji, bo bardzo ważna jest reputacja szwedzkiej marki.
Projekt XC90 jest oczkiem w głowie Li Shufu, głównego udziałowca i prezesa Volvo i Geely, największej chińskiej firmy motoryzacyjnej, którą stworzył od zera. Ludzie z jego otoczenia mówią teraz, że przy powstawaniu tego modelu Li musiał być znacznie bardziej dyplomatyczny niż przy wcześniejszych projektach, ale czasami, co do niego niepodobne, także walnąć pięścią w stół, żeby przekonać Szwedów do swoich pomysłów. Nie jest wykluczone, że już po premierze dojdzie do zmian w zarządzie Volvo. Oficjalnie przedstawiciele Volvo zaprzeczają, a Hakan Samuelsson, dyrektor generalny szwedzkiej marki, mówi, że Li Shufu ma takie auto, jakie chciał. I że między nim a szefem nie ma żadnych punktów spornych.
Naprawdę kupujemy Volvo?
Przejęcie Volvo było obsesją Li Shufu. Nękał Forda, który nie chciał sprzedać Volvo Chińczykom, przez ponad pięć lat. – Wtedy nikt z nami nie chciał rozmawiać – wspomina jego najbliższy przyjaciel, wiceprezes Geely Freeman Shen. Jednak Li Shufu był nieustępliwy, wreszcie złamał Amerykanów.
I powiedział Shenowi, że to on ma poprowadzić negocjacje. – Zapytałem tylko: mówisz serio, naprawdę kupujemy Volvo? – wspominał Shen w rozmowie z „Rz". – Ale Li zawsze mówi serio, choć wygląda jakby cały czas opowiadał żarty – dodał.