Hazard. Rząd może mieć problem z zakładami bukmacherskimi

Proponowane przez resort finansów zmiany w prawie nie rozwiążą problemów branży zdominowanej przez nielicencjonowane podmioty – twierdzą eksperci.

Aktualizacja: 11.09.2016 21:25 Publikacja: 11.09.2016 21:10

Międzynarodowa firma doradcza Roland Berger przeprowadziła dla europejskiej Remote Gambling Association (należą do niej m.in. Bet 365 i Sportingbet) analizę polskiego rynku bukmacherskiego oraz projektu regulującej go nowelizacji ustawy, który ma wejść w życie od stycznia. Eksperci nie mają wątpliwości: to marchewka, a nie kij, daje realne efekty w wyciągnięciu z szarej strefy firm oferujących zakłady sportowe.

Żeby legalnie postawić pieniądze u bukmachera, trzeba zgłosić się do licencjonowanej firmy, zarejestrować przy użyciu dowodu osobistego, po czym zapłacić 12-proc. podatek od wniesionych przez gracza zakładów. Efekt? Około 90 proc. wartego ponad 5 mld zł rynku stanowią firmy zarejestrowane w Gibraltarze czy na Cyprze – mają lepsze stawki i prosty system rejestracji gracza. Traci na tym budżet państwa polskiego.

Ministerstwo Finansów postanowiło zrobić z tym porządek: chce blokować nielicencjonowane strony i płatności na konta takich firm. Legalny segment ma się powiększyć z 10 proc. do 60 proc., a budżet ma zyskać 1,5 mld zł rocznie.

To się nie uda – uważają eksperci Roland Berger, wskazując przykłady innych krajów, które poszły tą drogą (np. Francji). Ich zdaniem ręczne wyszukiwanie stron z zakładami wzajemnymi i ich blokada to walka z wiatrakami. Strony te szybko mogą zmieniać adresy, a sami klienci w łatwy sposób ominąć blokowanie DNS poprzez zastosowanie prostych zmian w swoich systemach komputerowych. Tak np. robią Włosi.

Analitycy wskazują, że najlepszym rozwiązaniem jest wprowadzenie 20-proc. podatku opartego na marży operatora zakładów wzajemnych. Ich zdaniem odniesie to lepszy skutek niż podatek oparty na obrocie. W Wielkiej Brytanii udało się osiągnąć dzięki temu 95-proc. poziom legalności rynku bez blokowania stron WWW. W Danii legalni bukmacherzy stanowią już 90 proc. branży, bez blokowania płatności.

Sami bukmacherzy również sceptycznie oceniają pomysły MF. – Ten podatek w Polsce jest jednym z najwyższych w Europie. Legalna branża oczekuje zmian w tym zakresie i racjonalizacji stawek podatkowych do poziomu podobnego, jaki jest w innych krajach europejskich – mówi „Rz" Paweł Rabantek, rzecznik STS.

Międzynarodowa firma doradcza Roland Berger przeprowadziła dla europejskiej Remote Gambling Association (należą do niej m.in. Bet 365 i Sportingbet) analizę polskiego rynku bukmacherskiego oraz projektu regulującej go nowelizacji ustawy, który ma wejść w życie od stycznia. Eksperci nie mają wątpliwości: to marchewka, a nie kij, daje realne efekty w wyciągnięciu z szarej strefy firm oferujących zakłady sportowe.

Żeby legalnie postawić pieniądze u bukmachera, trzeba zgłosić się do licencjonowanej firmy, zarejestrować przy użyciu dowodu osobistego, po czym zapłacić 12-proc. podatek od wniesionych przez gracza zakładów. Efekt? Około 90 proc. wartego ponad 5 mld zł rynku stanowią firmy zarejestrowane w Gibraltarze czy na Cyprze – mają lepsze stawki i prosty system rejestracji gracza. Traci na tym budżet państwa polskiego.

0 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Jest nowa szefowa PARP. "Agencja trafia w najlepsze ręce"
Biznes
USA chcą złagodzenia ograniczeń dotyczących marihuany
Biznes
Wielka Brytania wreszcie ma pierwszego „muzycznego miliardera"
Biznes
Lada dzień do Poczty Polskiej wpłynie wielki przelew. Uratuje molocha?
Biznes
Warto mieć zielone miasto