Hiszpański bank centralny wezwał banki w tym kraju do ujawnienia ich zaangażowania w finansowanie inwestycji w sektorze nieruchomości. Brak tych informacji jest źródłem niepokoju na rynku i spekulacji co do kondycji hiszpańskich instytucji finansowych.
Wiceprezes Banco de Espana Javier Ariztegui dał instytucjom finansowym tego kraju czas do marca 2011 na ujawnienie informacji dotyczących ryzyka związanego z zaangażowaniem na rynku nieruchomości oraz gwarancji udzielonych w tym sektorze. Nie ukrywa, że banki powinny również jak najszybciej ograniczyć koszty i zakończyć proces fuzji, który ma zmniejszyć o dwie trzecie liczbę kas oszczędnościowych.
O ile program cięć rządu hiszpańskiego nie budzi żadnych wątpliwości i przebiega zgodnie z planem, o tyle kondycja banków, które nie ujawniły wszystkich strat, jest powodem niepokoju na rynkach. Tym bardziej że źródłem problemów w Irlandii, która właśnie negocjuje program ratunkowy, są banki, które latem tego roku pomyślnie przeszły testy wytrzymałościowe, podczas gdy pięć hiszpańskich kas oszczędnościowych im nie sprostało.
Według danych BdE hiszpańskie banki są zaangażowane w sektorze nieruchomości przynajmniej na 181 mld euro. Niezależni analitycy oceniają tę kwotę na dwukrotnie większą. W 2010 r. udało im się pozbyć aktywów na rynku nieruchomości o wartości 60 mld euro.
Po boomie na rynku nieruchomości w latach 2000 – 2007 doszło do szybkiego spadku cen gruntów, domów i mieszkań. Wielu deweloperów kryzys zastał z potężnymi nieruchomościami kupionymi drogo, których trudno się teraz pozbyć. W wielu firmach z branży pojawili się syndycy masy upadłościowej, którzy starają się jak najszybciej pozbyć aktywów. Stąd w ocenach spadku cen na rynku w tym roku są ogromne rozbieżności – od zmniejszenia się cen o połowę po “kosmetyczne” 11 proc. Te oceny nie są jednak oparte na cenach występujących w zawartych transakcjach, ale raczej na szacunkach firm. Zdaniem Ministerstwa Robót Publicznych cena metra kwadratowego mieszkania w Madrycie spadła w tym roku o 11 proc., ale już małe firmy działające na rynku nieruchomości są zdania, że ceny w stolicy skurczyły się o 20 – 30 proc. – Tak naprawdę trudno jest dojść do tego, jakie dane są prawdziwe, bo nikomu tak do końca nie opłaca się ujawniać wszystkich danych – tłumaczy Jose Garcia Montalvo z Universitat Pompeu Fabra w Barcelonie.