Z tekstu jego wystąpienia udostępnionego mediom wynika, że Dimon spróbuje przekonać senatorów, że traderzy nie rozumieli na czym polega ryzyko, a londyńska wpadka była odosobnionym wydarzeniem i w drugim kwartale JPMorgan Chase zanotuje solidny zysk. Przyzna też, że z powodu strat  czuje się „strasznie" jednocześnie zapewniając, iż skutki fatalnych transakcji odczują tylko udziałowcy banku, a nie podatnicy. Zdaniem Jamiego Dimona bilans JPMorgan Chase jest mocny jak „forteca".

Przypadek tego giganta jest wnikliwie analizowany przez konkurencję. James German, szef banku Morgan Stanley wyjaśniał inwestorom, dlaczego coś takiego obecnie nie mogłoby się przytrafić jego instytucji i zachwalał zmiany jakie zaszły w firmie od kryzysu finansowego. W ostatnim kwartale 2007 r. Morgan Stanley na transakcjach instrumentami powiązanymi z kredytami hipotecznymi, przeprowadzanych na własny rachunek, stracił 9,4 miliarda dolarów. W następnych czterech latach jego straty na instrumentach pochodnych sięgnęły prawie 5 miliardów dolarów. German przekonywał słuchaczy podczas spotkania w Nowym Jorku, że teraz jego bank w ryzykowne transakcje nie angażuje dużych pieniędzy. Zachwalał też kwalifikacje Howarda Daviesa, szefa komitetu kontrolującego ryzyko, byłego prezesa brytyjskiej Financial Services Agency (Agencja Usług Finansowych).

Od 10 maja, kiedy JPMorgan ujawnił stratę na rzekomym hedgingu notowania akcji Morgan Stanleya (do minionego poniedziałku) spadły o 11 proc., bardziej niż subindeks firm finansowych ujętych we wskaźniku Standard&Poor's500, który obniżył się o 6,1 proc.