Po ogłoszeniu decyzji o przyspieszeniu wyborów głowy państwa ceny akcji na giełdzie w Atenach spadły o 12,78 proc. Oprocentowanie 10-letnich obligacji rządowych wzrosło we wtorek przed południem do ponad 7,5 proc.
Inwestorów wystraszyła groźba dojścia do władzy lewicowej partii Syriza oraz destabilizacja sytuacji gospodarczej kraju.
Opór przeciwko polityce oszczędności i zaciskania pasa premiera Antonisa Samarasa wciąż rośnie. Przedstawiciele Syriza zapowiedzieli pozostanie co prawda przy euro, ale chcą radykalnie zmienić budżet premiera Samarasa. A to - według analityków - może grozić chaosem, jaki miał miejsce w 2012 roku, w najgorszym okresie kryzysu strefy euro.
Lewicowa koalicja domaga się m.in., aby wierzyciele Grecji byli zmuszeni do ograniczenia swoich roszczeń, a także odwołania trwających programów ratunkowych dla Grecji, które zakładają dalsze ograniczanie kosztów i wydatków.
Zdaniem Nicholasa Veronana, analityka Bruegel, niezależnego europejskiego ekonomicznego think tanku z Brukseli - inwestorzy zdali sobie sprawę, że Syriza jest znacznie bardziej radykalna niż tradycyjna grecka lewica. - Jeśli Syriza dojdzie do władzy, to nie będzie to łatwa sytuacja - dodał Veronan, podkreślając niechęć koalicji do dalszych programów oszczędnościowych. Co więcej mają ich też dość sami Grecy, co widać w sondażach.