Banki dorzuciły miliardy do puli premii, bo chcą nimi uspokoić pracowników, że w tym roku zostaną sowicie wynagrodzeni po chudym 2020 r. Planowane wypłaty są skromniejsze od bonanzy na Wall Street, ale mimo wszystko europejskim bankom grozi publiczne potępienie w czasie, gdy wiele firm i ludzi nadal walczy ze skutkami pandemii — pisze Reuter.
Brytyjski Barclays zwiększył fundusz premii o 46 proc. do 1,1 mld funtów (1,5 mld dolarów) z 749 mln rok wcześniej, HSBC przeznaczył w I półroczu na premie 900 mln funtów, Standard Chartered stwierdził, że „normalizacja wypłat zależnych od wyników" w I półroczu zwiększyła jego koszty o 8 proc. do 5,1 mld dolarów.
Członkowie kierownictw banków i firm werbunkowych twierdzą, że rynek stał się teraz najbardziej konkurencyjny w ostatniej dekadzie, bo odradzające się gospodarki, odroczony popyt i pęd do inwestowania za pośrednictwem spółek specjalnego przeznaczenia do przejmowania innych spółek (SPAC) napędzają działalność biznesową.
Szwajcarski UBS zwiększył w II kwartale o 242 mln dolarów wypłaty swych doradcom finansowym po osiągnięciu większych przychodów, a Deutsche Bank podwyższył pobory i dodatki pracownikom swego działu bankowości inwestycyjnej o 6 proc. wobec ubiegłego roku. Premie i podwyżki będą nadal popularne w II półroczu — przewiduje Sophie Scholes, szefowa działu usług finansowych w firmie werbunkowej Heidrick & Struggles.
- Banki spodziewają się, że następnej rundzie bonusów, jakie będą musiały wypłacić, odegrają rolę dwa czynniki — wyjaśnia. — Pierwszy to czysta konkurencja o wychwytywanie talentów, a to oznacza zatrzymywanie dobrych ludzi. Drugi to to, że ci ludzie mają dobre rozeznanie w całej działalności rynku, niektórzy spore osiągnięcia i banki chcą przygotować się do tego. Tendencja jest globalna, banki z Europy i Azji starają się doganiać Stany.