Dla Polski jest to niewątpliwie nowe doświadczenie. Ale w historii kryzysy i afery związane z działalnością tych instytucji były bardzo częste, chociaż każdy dotyczył innych problemów.
W 1951 r. wybuchła największa afera związana z działalnością amerykańskiego Fedu. Gdy zaczęła się wojna w Korei, prezydent Harry Truman chciał pozyskać pieniądze poprzez emisję obligacji po niskich stopach procentowych. Od końca lat 30. bank centralny zwykle pomagał administracji w pozyskiwaniu taniej gotówki. Ale tym razem chciał twardo zawalczyć z inflacją i nie zgodził się na utrzymanie niskich stóp. Truman wezwał członków Fedu do Białego Domu i twardo obstawał, że ma prawo zatwierdzać ich decyzje. Na szczęście dla banku media opowiedziały się przeciwko prezydentowi, ujawniając przy okazji jego machinacje przy publikacji stenogramów z tajnego spotkania w Białym Domu. Historycy uznają, że był to jeden z przełomowych momentów dla ustanowienia zasady niezależności Fedu.
Tamten kryzys nie może być jednak dla nas pocieszeniem. Obecnie istnieje groźba naruszenia wiarygodności NBP, a za czasów Trumana ich niezależność i wiarygodność nie były powszechnie akceptowane.
W 2000 r. w Czechach doszło do sytuacji, która nieco przypomina obecne dylematy dotyczące NBP. Prezydent Vaclav Havel powołał na prezesa Czeskiego Banku Narodowego Zdenka Tumę. Uczynił to 48 godzin przed wejściem w życie prawa, które przenosiło na rząd kompetencję mianowania prezesa. Premier odmówił podpisania nominacji. Wśród prawników wybuchł spór. Wielu ekonomistów nawoływało Tumę, aby zrezygnował, gdyż batalia mogła narazić wiarygodność banku na szwank i osłabić jego pozycję w walce z inflacją (w końcu Tuma został prezesem).
Obecnie wielu ekonomistów w Polsce również uważa, że sporty dotyczące NBP nie powinny się zamieniać w batalie prawników. Ale sytuacja w NBP jest dużo trudniejsza. Nie chodzi bowiem o ewentualne powołanie, ale odwołanie prezesa, co mogłoby stworzyć bardzo niebezpieczny precedens.