Politycy, nie radząc sobie z obecnym kryzysem, postanowili zająć się przebudową unii gospodarczo-walutowej tak, aby była ona odporna na kryzysy w przyszłości. Herman Van Rompuy, szef Rady Europejskiej, został upoważniony do przygotowania propozycji. Skonsultował ją z szefami innych unijnych instytucji – Komisji Europejskiej, Eurogrupy i Europejskiego Banku Centralnego – i rozesłał do stolic 27 państw. Dyskusja jutro wieczorem na szczycie UE w Brukseli. – To lista życzeń – ocenił krytycznie Michael Link, niemiecki minister ds. europejskich.
Projekt Van Rompuya przewiduje stworzenie unii bankowej. Belg proponuje na razie ogólne kierunki dyskusji dotyczące strefy euro. Ale – jak zaznacza – proces powinien być „otwarty, przejrzysty i w pełni zgodny z zasadami jednolitego rynku".
Mało kto kwestionuje dziś to, że – proponowane w dokumencie – utworzenie unii bankowej jest konieczne. Bo banki działają ponad granicami, ale gdy mają problemy, to o zasadach ich ratowania decydują rządy narodowe i one całkowicie to finansują.
Docelowo unia bankowa miałaby obejmować wspólny nadzór, ponadgraniczne gwarancje depozytów i wspólny fundusz likwidacji banków. Van Rompuy wstępnie proponuje, aby zasady były takie same dla 27 państw.
Wspólny nadzór miałby pierwszeństwo nad nadzorami narodowymi. Być może byłby sprawowany przez Europejski Bank Centralny. Z kolei fundusz gwarantowania depozytów i fundusz likwidacyjny byłyby finansowane przez same banki i też miałyby charakter ponadnarodowy. Dla wiarygodności tego systemu Van Rompuy proponuje jednak, aby w przypadku strefy euro ostatecznym gwarantem był Europejski Mechanizm Stabilności, czyli fundusz ratunkowy strefy euro.