Industrial & Commercial Bank of China (ICBC), największy chiński pożyczkodawca i jego notowani na giełdzie najgroźniejsi konkurenci w tym roku będą chcieli podwyższyć kapitał o łącznie 63 miliardy dolarów sprzedając akcje zwykłe i uprzywilejowane. Ich potrzeby są więc większe aniżeli ich amerykańskich i europejskich rywali potrzebujących w sumie 56 miliardów dolarów świeżego kapitału.
Nowe akcje uprzywilejowane będą oznaczać dodatkowe zobowiązanie do wypłaty kosztownych dywidend, co negatywnie przełoży się na zatrzymane w spółkach zyski. Chińskie banki legitymują się najniższymi wskaźnikami cena/zysk wśród banków o statusie globalnym , a ich możliwości ekspansji ograniczają rosnące złe kredyty i niepewna kondycja gospodarki.
- To zaklęty krąg - zauważa Chen Xingyu, szanghajski analityk Phillip Securities Research. Jego zdaniem, w przeciwieństwie do amerykańskich i europejskich konkurentów, chińskie banki wciąż funkcjonują według „bardzo prymitywnego i kapitałochłonnego modelu" oferując głównie depozyty i pożyczki, co oznacza, że zawsze potrzebują uzupełnienia kapitałów.
Czołowa chińska piątka bankowa (ICBC, Bank of China, Agricultural Bank of China, China Construction Bank i Bank of Communications) w 2014 r. prawdopodobnie zwiększą zysk o 7 proc. do 924 miliardów juanów (150 mld dolarów), wskazują prognozy analityków zebrane przez Bloomberga. Pięć największych pożyczkodawców w USA zainkasuje około 70 miliardów dolarów i czołówka europejska 47 mld USD. W najbliższy czwartek wynikami za drugi kwartał pochwali się ICBC, który według prognoz powinien zwiększyć zysk o 7,4 proc. do 12,2 miliarda dolarów.
Średni wskaźnik C/Z czołowej chińskiej piątki notowanej na giełdzie w Hongkongu dla przyszłych zysków wynosi 5. To mniej niż połowa wyceny tamtejszego referencyjnego wskaźnika Hang Seng Index. Brytyjski HSBC notowany w Londynie ma ten wskaźnik na poziomie około 12, a nowojorski JPMorgan Chase prawie 10.