Trzeba przyznać, że nie jest to sytuacja do pozazdroszczenia. Branża budowlana w Polsce znajduje się w bardzo skomplikowanej sytuacji, charakteryzuje się niską marżowością, cierpi na brak rąk do pracy i musi zmagać się z poważnym wzrostem kosztów. A to tylko część bolączek tego sektora. W dodatku znaczna część firm to przedsiębiorstwa stosunkowo niewielkie, o ograniczonym potencjale finansowym czy kadrowym.
Jak w takiej rzeczywistości myśleć o innowacjach? A one pojawiają się w branży coraz częściej. Jak wskazujemy w naszych dzisiejszych publikacjach, budownictwo może nie jest jakimś liderem przełomu technologicznego, jednak i tu ów przełom nabrał sporej dynamiki. Tylko że w polskich warunkach nowe technologie są wdrażane przede wszystkim w firmach dużych, mogących sobie na to pozwolić ze względu na potencjał. O prawdziwym innowacyjnym przełomie w polskim budownictwie będziemy mogli jednak mówić w momencie, kiedy stanie się on udziałem mniejszych graczy, kiedy stanie się po prostu powszechny.
I tu dochodzimy do swego rodzaju paradoksu: mniejsze firmy nie bronią się przed innowacjami, bardzo chętnie je testują. Ale jak mówią badania – już nie wdrażają. Przyczyny są różnorakie: finansowe czy brak odpowiedniej kadry. Na to jednak nakłada się dosyć powszechny w polskim biznesie brak poczucia potrzeby innowacji. Skoro biznes jakoś się kręci, zamówienia spływają, jest co robić – po co sobie zawracać głowę przełomem technologicznym?
W przypadku wielu branż mechanizm może zadziałać dosyć prosto: innowacyjne, także zagraniczne firmy wyprą mniej efektywnych graczy niestosujących innowacyjnych rozwiązań. Ci drudzy przegrają nie tylko chociażby pod względem parametrów czysto finansowych, ale także na przykład z powodu negatywnego wpływu na środowisko, na który jest czuła coraz większa część biznesu.
W przypadku branży budowlanej sytuacja ma się inaczej. To rynek rozdrobniony, w dużej mierze lokalny, a próby ekspansji na tym bardziej lokalnym poziomie przez dużych graczy w zasadzie zakończyły się niepowodzeniem. Nie znaczy to jednak, że mniejsze firmy mogą spać spokojnie. Po pierwsze dlatego, że generalni wykonawcy mogą przestać chcieć z nimi współpracować ze względu na dystans technologiczny. Po drugie – regulacje coraz częściej wymagają podwyższania efektywności energetycznej i minimalizacji wpływu na środowisko, biznes musi być na to gotowy. I po trzecie – współczesne prace budowlane, na przykład na rynku biurowców, ale też coraz częściej w mieszkaniówce, po prostu wymagają najnowocześniejszych technologii. I ci, którzy się przed nim bronią, powinni o tym pamiętać.