Długie kolejki do lekarzy, a często również brak ubezpieczenia sprawiają, że coraz częściej płacimy za świadczenia zdrowotne. Jak wynika z najnowszego raportu Głównego Urzędu Statystycznego „Ochrona zdrowia w gospodarstwach domowych w 2016 r.", Polacy, którzy zdecydowali się na leczenie u specjalistów poza publiczną opieką zdrowotną, wydawali na nie średnio 82,36 zł na głowę. Jeśli korzystali również z prywatnej opieki stomatologicznej – 539 zł.
Czytaj także: Pacjenci w polskich szpitalach nadal są niedożywieni
Blisko połowa
Tak wysoka średnia dotyczy gospodarstw, których członkowie zdecydowali się na korzystanie z lekarza prywatnie – opłacając go z własnej kieszeni lub korzystając z dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych, czyli tzw. abonamentów. Takich osób jest coraz więcej. Zgodnie z danymi GUS w ostatnim kwartale 2016 r. za wizyty u specjalistów z własnej kieszeni płaciło blisko 40 proc. Polaków (38,3 proc.). Na NFZ leczyło się u specjalistów nieco ponad 60 proc.
– To pokazuje, że dostępność specjalistów w ramach powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego jest ograniczona. Rynek zawsze weryfikuje dostęp do specjalistów i stomatologów, których większość przyjmuje w Polsce prywatnie – tłumaczy dr Jerzy Gryglewicz z Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego. I dodaje, że takie dane powinny być dla resortu zdrowia sygnałem do zwiększenia kontraktów w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej (AOS).
– Na szczęście minister zdrowia od dawna mówi o potrzebie zwiększenia dostępu do specjalistów. Taki cel miało m.in. niedawne zwiększenie wyceny pierwszorazowej wizyty m.in. u endokrynologa – dodaje ekspert.